Oprócz muzyki lubię majsterkować i przygotowywać dania kuchni uzbeckiej, właśnie dlatego zbudowałem specjalną altankę – mówi TVP Wilno Jarosław Królikowski, który trafił na finałową listę plebiscytu „Kuriera Wileńskiego” „Polak Roku 2020”.
Powiedzieć, że było to nieoczekiwane, to stanowczo za mało. Szczerze odebrałem to jako nieporozumienie. Sądzę, że wielu znajomych mi osób znacznie bardziej zasługuje na nominację.
Na liście kandydatów figurujesz, jako „znany piosenkarz i muzyk na Wileńszczyźnie, autor wielu piosenek religijnych do słów wileńskiego poety Aleksandra Śnieżki”. Od kiedy w Twoim życiu pojawiła się muzyka?
W latach 70. XX w., kiedy chodziłem do szkoły, było modne słuchanie Wysockiego, Czerwonych Gitar, później Jurija Antonowa. Czymś popularnym było śpiewanie tych szlagierów. Wiele z nich pamiętam do dzisiaj. W pamięci został też pierwszy występ na szkolnej scenie wspólnie z kolegami „szóstej A" podczas zebrania rodzicielskiego. Byłem trzecim dzieckiem w rodzinie i pierwszymi „nauczycielami muzyki” byli moi bracia Stanisław i Walenty. O szkole muzycznej nie było mowy. W okolicy nie było, a do miasta było daleko. Dlatego jestem absolutnym samoukiem. Grałem w wielu kapelach amatorskich, czyli w tzw. zespołach wokalno-instrumentalnych. Śpiewałem też w wojsku. Nasz zespół nazywał się „Polk In Rock”. Później udzielałem się w zespole działającym przy zakładzie pracy w Skojdziszkach. Co prawda zespół nie miał nazwy, ale kierownik był zawodowcem. Mam też za sobą okres grania na weselach. Później, przez ćwierć wieku, w moim życiu były zespoły Rudomianka oraz Zgoda. Potem założyłem swój własny zespół młodzieżowy Szalom, który po kilku latach zmienił nazwę na Przyjaźń. Jednocześnie przez jakiś czas śpiewałem w zespole Wesołe Wilno, tercecie wokalnym Tercja, który był filią Rudomianki.
Jak doszło do współpracy z Aleksandrem Śnieżko?
Podczas występów Rudomianki zawsze były czytane wiersze Aleksandra Śnieżki, które były pięknie deklamowane przez naszą zespolankę Reginę Lachowicz. Pamiętam, jak przechodziły mi „ciarki po plecach”, kiedy Regina czytała wiersz „Cóż my zyskali w wolnym dziś kraju”. Inne też bardzo mi się podobały. Słuchając jego wierszy, chciało mi się zbliżyć się do legendarnego już wtedy poety poprzez przełożenie jego wierszy na muzykę. I tak się stało. W roku 1994 napisałem swą pierwszą piosenkę do wiersza „Matka Najświętsza znad Ostrej Bramy", która ukazała się na wspólnej z Danutą Żebrowską płycie „Wilno i Ty”, którą nagraliśmy w studiu Radia Białystok. A propos, piosenkę "Wilno i Ty", wykonywaną przez trio Wileńska biesiada, w którym mam przyjemność śpiewać wraz z Jasią Mackiewicz i Ryszardem Bryżysem, napisała Danusia Żebrowska, jak zresztą wiele innych, pięknych wierszy...
Jesteś zakrystianem kaplicy św. Faustyny w Skojdziszkach. Poza tym w kościelnym chórze śpiewasz od kilkudziesięciu lat. Czym dla ciebie jest wiara i kościół?
Kiedyś uświadomiłem sobie, że prawdziwie moje życie duchowne zaczęło się od momentu, kiedy namówiony przez moją mamę w 1991 r. wstąpiłem do chóru kościelnego w Rudominie. Od tego czasu nie wyobrażam swego życia bez śpiewu religijnego. Szczególne wrażenie na mnie zrobiły polskie kolędy, śpiewane na trzy głosy pod kierownictwem organisty śp. Jana Drutela, wspaniałego muzyka o pięknym głosie tenorowym, którym zachwycał się każdy, kto bywał w kościele Ducha Świętego w Wilnie. Dopiero po pielgrzymce do „wiecznego miasta" w 1993 r. z okazji beatyfikacji św. Faustyny, co było dla mnie bardzo mocnym przeżyciem duchowym, naprawdę zrozumiałem, że się nawróciłem.
Wiem, że od kilku lat współpracujesz z Polskim Studiem Teatralnym w Wilnie Teatrem „Studio”. Jaka była Twoja droga na scenę teatralną?
Śpiewając jeszcze w Rudomiance mieliśmy w Polsce wspólny występ z Polskim Studiem Teatralnym. To było widowisko patriotyczne. Później coraz częściej brałem udział w różnego rodzaju przedstawieniach patriotycznych wystawianych przez Studio oraz innych spektaklach tego wspaniałego kolektywu, którego duszą jest Lila Kiejzik, a sercem Edward Kiejzik. Dzięki charyzmie i oddaniu tych wspaniałych osób, jak i całego zespołu teatralnego, czuję się nieco „wtajemniczony" w magiczny świat teatru. Chociaż tak naprawdę nie uważam się za aktora, najwyżej za aktora śpiewającego.
Bardzo często ze sceny wykonujesz piosenki wojenne i patriotyczne. Jaką muzykę lubisz osobiście posłuchać w zaciszu domowym lub w samochodzie?
„Dla duszy" słucham ulubionych wykonawców pieśni religijnych, np. ks. Stefana Ceberka lub Magdę Anioł. W przypadku muzyki rozrywkowej lubię Seweryna Krajewskiego, Stare Dobre Małżeństwo, 2 plus 1. Zawsze lubiłem piosenki zespołów Smokie i ABBA. Tam naprawdę są wspaniałe wokale. Generalnie lubię wszystko, co brzmi doskonale w sensie wokalnym. Pod tym względem jestem staromodny, ale mi to nie przeszkadza.
Patrząc przez pryzmat Twojej działalności można odnieść wrażenie, że muzyka pochłania Ciebie całkowicie. Czy masz jeszcze jakieś hobby lub zainteresowania?
Lubię coś majstrować przy domu, budować takie lekkie konstrukcje, jak np. altany lub. Właśnie dlatego mam kilka pracowni przy domu. Ostatnio zaciekawiła mnie kuchnia uzbecka, czyli gotowanie na ogniu w „kazanie". Lubię przygotowywać takie egzotyczne dania, jak płow, basma, dimlama i tym podobne. Właśnie dlatego zbudowałem osobną altanę z kuchenką pod tytułem „nie kobieca to sprawa".