Do zaostrzenia sytuacji na granicy Białorusi z Polską w pobliżu przejścia granicznego w Bruzgach doszło we wtorek rano. Grupy mężczyzn rzucały kamieniami i kłodami w stronę polskich służb, próbowały niszczyć płot.
Po trwającej ok. pół godziny relacji z prób atakowania polskiej granicy przez grupy migrantów państwowa agencja BiełTA poinformowała, że „napięcie zmniejsza się”.
Państwowe media, które na bieżąco relacjonowały działania migrantów, wyglądające na próbę sforsowania granicy, utrzymywały, że strona polska użyła wobec „przemarzniętych ludzi” środków specjalnych - armatki wodnej, granatów hukowych i gazu łzawiąego.
Polska policja na Twitterze podała, że „bardzo agresywne zachowania ze strony osób znajdujących się po stronie białoruskiej oraz próby zniszczenia ogrodzenia i infrastruktury granicznej oraz wdarcia się na teren Polski i tym samym Unii Europejskiej wymusiły użycie tzw. armatki wodnej, co pozwoliło powstrzymać atakujących”.
Na zdjęciach i nagraniach agencji BiełTA, Sputnika i telewizji państwowej ONT widać było grupy młodych mężczyzn, którzy rzucali w stronę ogrodzenia i kordonu polskich funkcjonariuszy kamienie i kłody.
BiełTA poinformowała, że „podczas incydentu większość uchodźców (tak w tekście) przebywała na terenie spontanicznego obozowiska”.
„Niestety ze strony osób, inspirowanych przez władze białoruskie poleciały w stronę polskich służb kamienie, butelki i kłody, po czym próbowano zniszczyć ogrodzenie graniczne. Służby białoruskie nie reagują na dewastację płotu i agresję, służby polskie bronią granicy” - podała na Twitterze polska policja.
W tym czasie media niezależne opublikowały nagrania bezpośrednio z przejścia granicznego w Bruzgach, z którego wynika, że nie ma tam już ludzi.
Wczoraj zgromadziło się tam co najmniej 2 tys. migrantów, którzy pod nadzorem białoruskich funkcjonariuszy przemieściły się tam z obozowiska w lesie przy granicy.
Wygląda na to, że migranci opuścili przejście graniczne i znajdują się obecnie w jego pobliżu na terytorium wzdłuż granicy.
źródło: PAP, fot. PAP/ Leonid Shcheglov
Więcej na ten temat