Z powodu Erlinga Haalanda w Norwegii zabrakło... drogich zegarków

Z powodu Erlinga Haalanda w Norwegii zabrakło... drogich zegarków, fot. Getty Images/AMA/Robbie Jay Barratt
podpis źródła zdjęcia

Norweski napastnik Manchesteru City Erling Haaland jest w swoim kraju absolutnym celebrytą, lecz niestety stał się też utrapieniem finansowym rodziców, którzy nie dają rady z kupowaniem drogich zegarków, które piłkarz co chwilę prezentuje w mediach społecznościowych.

Odchodząc z Borussii Dortmund, sprezentował w maju wszystkim piłkarzom rolexy, w sumie 33 sztuki w cenie 13–15 tys. EUR, a innym członkom ekipy, m.in. masażystom, fizjoterapeutom i kucharzom, tańsze omegi po 5–7 tys. 


Wiadomość ta sprawiła, że norweska młodzież natychmiast chciała mieć takie zegarki, które stały się głównym prezentem w maju podczas uroczystości maturalnych. Teraz zbliżają się święta Bożego Narodzenia i jak informują media, całe rodziny składają się na zakup rolexa, omegi lub tańszego, ale luksusowego zegarka dla synów, wnuków i prawnuków. Firmy je sprzedające zawiadomiły, że już ich zabrakło. 


„Każdy producent luksusowych zegarków wyznacza pewną pulę na dany kraj. Norwegia ma zaledwie pięć milionów mieszkańców, więc jest mała i dlatego zawsze dostawaliśmy ich mało, lecz była to ilość, która wystarczała. W tym roku magazyny mamy puste” – wyjaśnił na antenie kanału telewizji publicznej NRK Halvor Bjerke, szef największej w kraju sieci sklepów z zegarkami. 


Wenche Lian, właścicielka sklepu w Trondheim powiedziała NRK, że codziennie otrzymuje ok. 100 telefonów z pytaniem o luksusowy zegarek, głównie rolex. „Jesteśmy już zmęczeni tłumaczeniem, że okres oczekiwania to kilka, a nawet kilkanaście miesięcy” – podkreśliła. 


„To dziwna sytuacja, ponieważ moglibyśmy sprzedać tyle rolexów w tydzień, ile wcześniej sprzedawaliśmy przez rok” – zauważył Bjerke. 


„Teraz są rozrywane na aukcjach internetowych i używane kosztują znacznie drożej niż nowe egzemplarze” – dodał. 


Mecze Haalanda w drużynie narodowej spowodowały, że wszyscy norwescy chłopcy chcą mieć koszulki z numerem 9 i nazwiskiem piłkarza na plecach. Rozprowadzane są przez norweską federację piłkarską NFF i kosztują 110 EUR. 


„W Norwegii nawet dziewczynki chcą być dzisiaj Haalandem” – skomentował Lars Olav Karlsen, prezes klubu kibiców reprezentacji. 


Wyjaśnił, że w dzisiejszej Norwegii istnieją tak duże różnice społeczne i dobrze sytuowani rodzice kupują swoim dzieciom wszystko, czego te sobie zażyczą, lecz biedniejszych na to nie stać. „To jest zbyt wysoka cena i rodzice mają problem finansowy, ponieważ dzieci szybko rosną i koszulka kupiona w tym roku już nie będzie pasować rozmiarem w następnym” – powiedział Karlsen NRK. 


Na antenie stacji zwrócił się z apelem do NFF, aby obniżono cenę. 


Dyrektor handlowy NFF Runar Pahr Andresen odpowiedział: „kupujcie od razu większe, aby starczyły na 2–3 lata”. 


Drugą wymarzoną koszulką jest niebieska Manchesteru City, również z numerem 9, lecz tych zabrakło już w sierpniu. 


„Producent wyjaśnił nam, że nie ma wystarczających mocy produkcyjnych i kolejna partia nadejdzie dopiero w grudniu. Mamy już zamówienia na kilka tysięcy i kosztują po 110 EUR” – powiedział NRK Andre Gullord, właściciel sklepu sportowego w Bergen. 

źródło: PAP, fot. Getty Images/AMA/Robbie Jay Barratt
Więcej na ten temat