Oparty na książce Bartosza Połońskiego i wyreżyserowany przez Bożenę Sosnowską spektakl „Robczik” odbił się na Wileńszczyźnie szerokim echem. Pojawiły się głosy: „W końcu o nas”, „W końcu prawda”, „Tak to jest”. Same za siebie mówiły i nadal mówią wypełnione sale, ale też chwile milczenia i dyskusje, które pojawiają się po zakończeniu spektaklu. Według mnie najcenniejsza jest sztuka, której przez jakiś czas nie chce się komentować, tylko przez chwilę ją „trawić”. Tak było ze spektaklem „Robczik”. Trochę śmieszne, trochę smutne, trochę wzruszające i wywołujące ciarki. Wileńszczyzna w pewnym stopniu była ukazywana jako miejsce idealne, a „Robczik” przerwał tę nić, pokazując to, o czym większość wolała milczeć. Teatr zwykle porusza aktualne tematy, otwarcie mówi o problemach i w czasie, kiedy na litewskiej scenie od lat wystawiane są sztuki, w których nie obowiązują żadne ograniczenia, to na scenie polskich teatrów na Litwie tematy tabu nie były podejmowane. Właśnie dlatego zaprosiłam do przeprowadzenia wywiadu reżyserkę „Robczika”, Bożenę Sosnowską, chcąc dowiedzieć się, dlaczego także na Wileńszczyźnie potrzebujemy teatru, który bez problemu może mówić o wszystkim.