Władimir Putin grożąc Łotwie, chce odwrócić uwagę od problemów we własnym kraju – uważa premier Łotwy Evika Silina. W ocenie łotewskiego Biura Ochrony Konstytucji groźby te wpisują się w obecny kurs rosyjskiej polityki zagranicznej.
Niepokój i oburzenie na Łotwie wywołały słowa Władimira Putina o tym, że łotewskie władze źle traktują osoby rosyjskojęzyczne. Szefowa rządu Evika Silina powiedziała w wywiadzie dla telewizji TV3, że w ten sposób prezydent Rosji chce odwrócić uwagę opinii publicznej w swoim kraju od bieżących problemów. Dodała, że Kreml nie przejmuje się coraz bardziej pogarszającymi się warunkami życia przeciętnych Rosjan, a na Ukrainę wysyła kolejnych mężczyzn, którzy służą rosyjskiej armii jedynie za „mięso armatnie" na froncie.
W opinii łotewskiej premier tego typu wypowiedzi Putina mają też oddziaływać na kraje Zachodu w kwestii dalszego wsparcia Ukrainy. Głos w sprawie zabrało też łotewskie Biuro Ochrony Konstytucji. Według niego wypowiedzi Władimira Putina mogą służyć rosyjskim mediom do kształtowania nastrojów społecznych w Rosji oraz poza jej granicami.
W ocenie biura poziom bezpieczeństwa Łotwy pozostaje stabilny, a kwestia praw ludności rosyjskojęzycznej w innych państwach jest od dawna wykorzystywana przez władze na Kremlu w imię interesów politycznych i była jednym z pretekstów napaści na Ukrainę.
Władimir Putin zarzucił w poniedziałek władzom w Rydze „rusofobię" i zagroził, że za rzekome prześladowania osób rosyjskojęzycznych może ją spotkać „świństwo".
Po rosyjskiej napaści na Ukrainę Łotwa postanowiła stopniowo ograniczyć posługiwanie się językiem rosyjskim w szkołach. Kilka miesięcy temu bezpaństwowcom i obywatelom rosyjskim postawiono warunek zdania egzaminu z języka łotewskiego, tylko w ten sposób mogą oni zachować prawo pobytu na Łotwie.
Jesienią okazało się, że ponad 60% osób, które przystąpiły do egzaminu, nie zdało go. Władze w Rydze pozwoliły im na powtórne przystąpienie do egzaminu w ciągu najbliższych 2 lat.