Po książki chodził na ulicę Wileńską, swojego życia i książek zwykł mawiać, że nie rozumie, polskie crème de la crème literatury zarzucało mu moralizatorstwo, czasem też oportunizm. Prawica nazywała go zdrajcą i komunistą, zaś dla lewicy, ze względu na emigrację był zdrajcą rewolucji. Miał skomplikowaną relację z Bogiem, chociaż jego mottem były słowa św. Benedykta „Ora et labora”. Do tego skomplikowane życie miłosne i złożona osobowość.