Tata nie ma ze mną lekko. Najpierw przez lata męczyłam go, by kosił trawnik jedynie dwa razy do roku (efekt był taki, że przez jakiś czas zostawiał kępki nieskoszonej trawy wśród dywanu regularnie strzyżonej). Potem próbowałam go przekonać, żeby nie przycinał rosnących wokół domu drzew, a i krzewom pozwalał się rozrastać (co do drzew, nic nie wskórałam, ale krzewy na razie się trzymają i mają piękny naturalny kształt). Najbardziej drżę jednak o los lasu znajdującego się za płotem. Od dawna pilnuję taty, by go „nie posprzątał”.