Inspekcja Języka Państwowego twierdzi, że kierowcy Ubera lub Bolta muszą umieć posługiwać się językiem litewskim państwowym, chociaż prawo tego wprost nie wymaga. Druga strona odpowiada, że cudzoziemców oferujących swe usługi jest znikomy procent, a skarg od klientów praktycznie brak. Z kolei taksówkarze zarzucają stronie państwowej stosowanie podwójnych standardów.
Wejście na litewski rynek międzynarodowych gigantów, takich jak Bolt lub Uber, którzy świadczą usługi transportu samochodowego poprzez kojarzenie pasażerów z kierowcami przy pomocy specjalnych aplikacji, z pewnością korzystnie wpłynęły na ceny przejazdu. Tym niemniej tradycyjne spółki taksówkarskie uważają, że ten krok zdeformował rynek, ponieważ wymogi względem nowych graczy ze strony państwa są mniejsze niż wobec taksówkarzy. Na przykład nadal względem kierowców międzynarodowych platform nie jest wymagana znajomość języka państwowego.
Co na to ustawa?
Zgodnie z Ustawą o języku państwowym osoby pracujące w usługach muszą znać język litewski i muszą obsłużyć klienta w języku państwowym.
„Kierownicy instytucji państwowych i samorządowych, łączności, transportu, policyjne i praworządności, a także handlowych i innych usług muszą zapewnić obsługę mieszkańców w języku państwowym” – czytamy w akcie prawnym.
Pod tę kategorię podpadają taksówkarze, ale na skutek luk w prawie tego wymogu unikają nowe platformy świadczące usługi przewozowe. Z jednej strony tego typu platformy oficjalnie nie świadczą usług przewozowych, tylko pośredniczą między klientem a kierowcą. Z drugiej strony kierowcy nie są zatrudnieni na umowę o pracę, tylko korzystają z działalności indywidualnej. Zazwyczaj po godzinach pracy.
Rewolucja na rynku przewozowym rozpoczęła się faktycznie przed pięcioma laty. W 2015 r. amerykańskie przedsiębiorstwo Uber Technologies Inc. z siedzibą w San Francisco oświadczyło, że rozpoczyna swoją działalność na Litwie. Obecnie spółka oferuje swoje usługi w prawie 600 miastach świata. Ciut wcześniej swą działalność rozpoczął Bolt, największy konkurent Ubera, którego akcje częściowo należą do chińskiego koncernu Didi Chuxing. Jeszcze później na Litwę wszedł rosyjski Yandex.
Możliwości dla wszystkich
Służba prasowa Bolt poinformowała TVP Wilno, że na razie nie zastanawia się nad możliwymi zmianami w litewskim ustawodawstwie. Natomiast odsetek kierowców nieznających języka litewskiego jest bardzo mały.
– Kiedy zostaną zainicjowane zmiany Inspekcji Języka Państwowego, to wówczas wszyscy razem będziemy zastanawiać się nad wyjściem z sytuacji. Oczywiście takie zapisy wykluczą pewną grupę osób z wykonywania danego zawodu. Miejmy nadzieję, że to nie będzie miało wpływu na jakość usług – napisano w oświadczeniu. Dodając, że zmiany nie będą miały wpływu na cenę przejazdu.
Służba prasowa podkreśliła, że absolutna większość klientów nie miała żadnych zastrzeżeń wobec kierowców, ponieważ całą informację przekazują poprzez aplikację w języku litewskim lub angielskim.
„Platforma Bolt stwarza wszelkie warunki do pracy dla osób nie tylko z perfekcyjną znajomością języka litewskiego, ale również dla osób z wadami słuchu i wymowy. Jesteśmy spółką społecznie odpowiedzialną i chcemy dać możliwość wszystkim osobom, które chcą i potrafią kierować. Współpracujemy z Litewskim Związkiem Głuchoniemych. Teraz mamy zarejestrowanych 55 kierowców z taką dolegliwością. O takich kierowcach nasi klienci wypowiadają się tylko dobrze i bardzo cieszymy się z takiej współpracy” – napisano w oświadczeniu.
Propozycja Inspekcji
Dyrektor Inspekcji Języka Państwowego Audrius Valotka sądzi, że obecna sytuacja nie jest normalna. Jest przekonany, że wszystkie spółki usługowe muszą zapewnić klientom obsługę w języku państwowym. Dodał, że rozwiązania nie mogą być narzucone siłą, a tylko wprowadzone po konsultacjach ze wszystkimi zainteresowanymi. Inspekcja w tej sprawie zwróciła się do Ministerstwa Kultury oraz Ministerstwa Oświaty, które powołały specjalną grupą roboczą.
„Sens ostatecznej propozycji jest następujący: ci, którzy działają w sektorze obsługi klienta, muszą znać język państwowy na poziomie A2 (…) Takie rozwiązanie zlikwidowałoby nieuczciwą konkurencję i zapewniłoby prawa lingwistyczne obywatelom Litwy” – wytłumaczył LRT Valotka, którego zdaniem musiałby zostać wprowadzony okres przejściowy.
„Bardzo szkoda, że pod tym względem jesteśmy w tyle za naszymi sąsiadami. Na przykład na Łotwie nie było nawet mowy, aby przewoźnik nieznający łotewskiego otrzymałby licencję od samorządu” – powiedział dyrektor Inspekcji Języka Państwowego.
Złamanie konstytucji?
Dyrektor Stowarzyszenia Przedsiębiorstw Taksówkarskich Arūnas Kaminskas sądzi, że wejście przed kilkoma laty nowych graczy na litewski rynek transportowy mocno uderzyło w spółki taksówkarskie. W ciągu tego okresu w samym Wilnie zniknęła ponad połowa tego typu firm.
– Wraz z wejściem Ubera na Litwę zostały wprowadzone poprawki do Kodeksu Transportowego. Moim zdaniem te poprawki są niezgodne z Konstytucją. Na przykład dodano taki zapis: „przewóz pasażerów samochodem osobowym za wynagrodzenie”. Tylko czym to różni się od usług taksówkarskich? I tam, i tam trzeba dostarczyć klienta z punktu A do punktu B. Tylko, że taksówkarzom stawiano mnóstwo wymogów, a w tym drugim przypadku w ogóle nie było żadnych regulacji. W ubiegłym roku to się zmieniło. Kodeks został uzupełniony. Jednak z tego, co jest mi wiadome, nadal nie ma żadnej kontroli – podkreślił w rozmowie z TVP Wilno przedstawiciel branży taksówkarskiej.
Kaminskas nie rozumie też stanowiska Inspekcji Języka Państwowego. Jego zdaniem litewskie akty prawne mówią wprost, że osoby pracujące w branży usługowej muszą znać język litewski.
– To żaden argument, że nie są zatrudnieni na umowę na pracę. Są zatrudnieni w innej formie, czy to działalność indywidualna, czy zezwolenia na określoną działalność. Podobnie jak sprzedawca w sklepie czy na straganie powinien obsłużyć w języku państwowym, tak samo powinien to zrobić przewoźnik – podkreślił szef Stowarzyszenia Przedsiębiorstw Taksówkarskich. Dodając, że władze Wilna z każdym rokiem utrudniają działalność taksówkarzom.
Co na to ustawa?
Zgodnie z Ustawą o języku państwowym osoby pracujące w usługach muszą znać język litewski i muszą obsłużyć klienta w języku państwowym.
„Kierownicy instytucji państwowych i samorządowych, łączności, transportu, policyjne i praworządności, a także handlowych i innych usług muszą zapewnić obsługę mieszkańców w języku państwowym” – czytamy w akcie prawnym.
Pod tę kategorię podpadają taksówkarze, ale na skutek luk w prawie tego wymogu unikają nowe platformy świadczące usługi przewozowe. Z jednej strony tego typu platformy oficjalnie nie świadczą usług przewozowych, tylko pośredniczą między klientem a kierowcą. Z drugiej strony kierowcy nie są zatrudnieni na umowę o pracę, tylko korzystają z działalności indywidualnej. Zazwyczaj po godzinach pracy.
Rewolucja na rynku przewozowym rozpoczęła się faktycznie przed pięcioma laty. W 2015 r. amerykańskie przedsiębiorstwo Uber Technologies Inc. z siedzibą w San Francisco oświadczyło, że rozpoczyna swoją działalność na Litwie. Obecnie spółka oferuje swoje usługi w prawie 600 miastach świata. Ciut wcześniej swą działalność rozpoczął Bolt, największy konkurent Ubera, którego akcje częściowo należą do chińskiego koncernu Didi Chuxing. Jeszcze później na Litwę wszedł rosyjski Yandex.
Możliwości dla wszystkich
Służba prasowa Bolt poinformowała TVP Wilno, że na razie nie zastanawia się nad możliwymi zmianami w litewskim ustawodawstwie. Natomiast odsetek kierowców nieznających języka litewskiego jest bardzo mały.
– Kiedy zostaną zainicjowane zmiany Inspekcji Języka Państwowego, to wówczas wszyscy razem będziemy zastanawiać się nad wyjściem z sytuacji. Oczywiście takie zapisy wykluczą pewną grupę osób z wykonywania danego zawodu. Miejmy nadzieję, że to nie będzie miało wpływu na jakość usług – napisano w oświadczeniu. Dodając, że zmiany nie będą miały wpływu na cenę przejazdu.
Służba prasowa podkreśliła, że absolutna większość klientów nie miała żadnych zastrzeżeń wobec kierowców, ponieważ całą informację przekazują poprzez aplikację w języku litewskim lub angielskim.
„Platforma Bolt stwarza wszelkie warunki do pracy dla osób nie tylko z perfekcyjną znajomością języka litewskiego, ale również dla osób z wadami słuchu i wymowy. Jesteśmy spółką społecznie odpowiedzialną i chcemy dać możliwość wszystkim osobom, które chcą i potrafią kierować. Współpracujemy z Litewskim Związkiem Głuchoniemych. Teraz mamy zarejestrowanych 55 kierowców z taką dolegliwością. O takich kierowcach nasi klienci wypowiadają się tylko dobrze i bardzo cieszymy się z takiej współpracy” – napisano w oświadczeniu.
Propozycja Inspekcji
Dyrektor Inspekcji Języka Państwowego Audrius Valotka sądzi, że obecna sytuacja nie jest normalna. Jest przekonany, że wszystkie spółki usługowe muszą zapewnić klientom obsługę w języku państwowym. Dodał, że rozwiązania nie mogą być narzucone siłą, a tylko wprowadzone po konsultacjach ze wszystkimi zainteresowanymi. Inspekcja w tej sprawie zwróciła się do Ministerstwa Kultury oraz Ministerstwa Oświaty, które powołały specjalną grupą roboczą.
„Sens ostatecznej propozycji jest następujący: ci, którzy działają w sektorze obsługi klienta, muszą znać język państwowy na poziomie A2 (…) Takie rozwiązanie zlikwidowałoby nieuczciwą konkurencję i zapewniłoby prawa lingwistyczne obywatelom Litwy” – wytłumaczył LRT Valotka, którego zdaniem musiałby zostać wprowadzony okres przejściowy.
„Bardzo szkoda, że pod tym względem jesteśmy w tyle za naszymi sąsiadami. Na przykład na Łotwie nie było nawet mowy, aby przewoźnik nieznający łotewskiego otrzymałby licencję od samorządu” – powiedział dyrektor Inspekcji Języka Państwowego.
Złamanie konstytucji?
Dyrektor Stowarzyszenia Przedsiębiorstw Taksówkarskich Arūnas Kaminskas sądzi, że wejście przed kilkoma laty nowych graczy na litewski rynek transportowy mocno uderzyło w spółki taksówkarskie. W ciągu tego okresu w samym Wilnie zniknęła ponad połowa tego typu firm.
– Wraz z wejściem Ubera na Litwę zostały wprowadzone poprawki do Kodeksu Transportowego. Moim zdaniem te poprawki są niezgodne z Konstytucją. Na przykład dodano taki zapis: „przewóz pasażerów samochodem osobowym za wynagrodzenie”. Tylko czym to różni się od usług taksówkarskich? I tam, i tam trzeba dostarczyć klienta z punktu A do punktu B. Tylko, że taksówkarzom stawiano mnóstwo wymogów, a w tym drugim przypadku w ogóle nie było żadnych regulacji. W ubiegłym roku to się zmieniło. Kodeks został uzupełniony. Jednak z tego, co jest mi wiadome, nadal nie ma żadnej kontroli – podkreślił w rozmowie z TVP Wilno przedstawiciel branży taksówkarskiej.
Kaminskas nie rozumie też stanowiska Inspekcji Języka Państwowego. Jego zdaniem litewskie akty prawne mówią wprost, że osoby pracujące w branży usługowej muszą znać język litewski.
– To żaden argument, że nie są zatrudnieni na umowę na pracę. Są zatrudnieni w innej formie, czy to działalność indywidualna, czy zezwolenia na określoną działalność. Podobnie jak sprzedawca w sklepie czy na straganie powinien obsłużyć w języku państwowym, tak samo powinien to zrobić przewoźnik – podkreślił szef Stowarzyszenia Przedsiębiorstw Taksówkarskich. Dodając, że władze Wilna z każdym rokiem utrudniają działalność taksówkarzom.
źródło: TVP Wilno/Antoni Radczenko, fot. Marian Paluszkiewicz
Więcej na ten temat