W związku z tym, że Chiny nadal wywierają presję gospodarczą na Litwę, przewodnicząca litewskiego sejmu wezwała polityków do zaprzestania zaciemniania obrazu i wysłania jednolitego komunikatu.
Nacisk Chin można było przewidzieć i był on związany nie tylko z nazwą przedstawicielstwa Tajwanu, ale również z linią polityczną Litwy od początku obecnej kadencji parlamentu i rządu – powiedziała Viktorija Čmilytė-Nielsen.
„Wycofanie się z formatu 17+1 współpracy z Chinami, dyskusje i oświadczenia, rezolucje potępiające ludobójstwo ujgurskie, które przyjęliśmy w sejmie z udziałem i z inicjatywy opozycji... Nasza linia była wystarczająco jasna, a teraz Litwa stoi w obliczu presji, to prawda. W takich okolicznościach szczególnie ważne jest, by nie zaciemniać obrazu, a dla polityków – wysłać jednolity przekaz” – oświadczyła w środę w radiu Žinių radijas.
„Sytuacja ta była postrzegana jako problem i zagrożenie dla całej Unii Europejskiej i każdego z jej krajów” – oznajmiła.
„Teraz jest to problem nie tylko Litwy, ale całej Unii Europejskiej. Jeśli można naciskać, wywierać presję, zmuszać Litwę, to znaczy, że żaden inny kraj Unii Europejskiej nie będzie w przyszłości chroniony przed dyktatem Chin i nasi partnerzy doskonale to rozumieją” – dodała Čmilytė-Nielsen.
Stosunki litewsko-chińskie pogorszyły się po tym, jak w Wilnie otwarto przedstawicielstwo Tajwanu pod nazwą wyspy. Eksperci twierdzą, że nazwa ta w języku chińskim brzmi tak, jakby było to przedstawicielstwo Tajwanu, a nie przedstawicielstwo Tajpej, a Pekin postrzega to jako próbę działania Tajwanu jako niezależnego państwa.
W związku z trwającym sporem dyplomatycznym na linii Wilno–Pekin litewscy przedsiębiorcy skarżą się na różne ograniczenia w handlu z Chinami, które politycy tego kraju określają jako niezapowiedziane sankcje.
źródło: BNS, fot. BNS/Žygimantas Gedvila
Więcej na ten temat