Dziennikarze i intelektualiści z Wilna podejmowali temat Katynia w czasach, gdy obowiązywała oficjalna wersja „winy niemieckiej”. Wykazali się dużą odwagą cywilną, publikując materiały niezgodne z obowiązującą wersją historii i przełamując ciszę katyńską nie tylko na Litwie, ale także w sowieckiej czy zachodniej przestrzeni medialnej.
Jednym z nielicznych polskich śladów w Muzeum Okupacji i Walk o Wolność w Wilnie jest fragment filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy. Instytucja mieści się w budynku przy ulicy Ofiar, który w latach 1940–1991 był siedzibą sowieckich organów represji, takich jak NKWD i KGB. Ekspozycje prezentują historię nazistowskiego i sowieckiego zniewolenia Litwy, działalność litewskiego ruchu oporu oraz losy osób represjonowanych w tym okresie. Warto przypomnieć, że ojciec reżysera, kapitan Jakub Wajda, był jednym spośród zamordowanych przez NKWD pod Charkowem oficerów. Dziś w jednej z dawnych cel straceń wyświetlana jest scena nominowanego do Oscara filmu.
Mocno to symboliczne, zważywszy na fakt, że wśród kluczowych uczestników śledztwa katyńskiego i dokumentalistów prawdy o Katyniu byli wilnianie, których opracowania są dziś traktowane jako jedne z najważniejszych świadectw zbrodni Sowietów napisanych z polskiej perspektywy: cudem ocalony w Kozielsku ekonomista, prof. Stanisław Swianiewicz oraz pisarz Józef Mackiewicz, jedyny Polak, spośród świadków ekshumacji ofiar, który po II wojnie światowej pozostał na Zachodzie.
Książka Józefa Mackiewicza „The Katyn Wood Murders” została wydana w 1951 roku przez wydawnictwo Hollis & Carter w Londynie. Przełożona na niemiecki, włoski, hiszpański i francuski, doczekała się wielu recenzji i - jak wskazywał sam autor - omawiana była w szesnastu językach we wszystkich częściach świata. Zawierała opis podróży Mackiewicza do Katynia w 1943 roku jako jednego z niewielu polskich cywilów, którzy zobaczyli miejsce zbrodni.
”Po powrocie z Katynia, pytano mnie wiele razy o wrażenia. Naturalnie wrażenie jest takie, o którym się mówi, że mrozi krew w żyłach. Stosy trupów nagich budzą najczęściej odrazę. Stosy trupów w ubraniu, raczej grozę. Może dlatego, że nici tych ubrań wiążą je jeszcze z życiem, którego je pozbawiono, a przez to stwarzają kontrast. (…) Tu leży armia. Można by zaryzykować określenie - kwiat armii, oficerowie bojowi, niektórzy z trzech uprzednio przewalczonych wojen” – pisał Józef Mackiewicz.
Nie była to jednak pierwsza ani jedyna jego praca poświęcona zbrodni w Katyniu. Wcześniej opublikował reportaż „Widziałem na własne oczy”, a następnie zebrał i opracował dokumenty, które ukazały się pod nazwiskiem gen. Władysława Andersa. W ten sposób podpisane funkcjonują w naszej historiografii (bardzo często) do dziś.
Doświadczenie katyńskie na całe życie naznaczyło wileńskiego pisarza. Z jednej strony stał się jednym z kluczowych świadków zeznających przed powołaną w 1951 roku Specjalną Komisję Śledczą Kongresu Stanów Zjednoczonych ds. Zbadania Zbrodni Katyńskiej, kierowaną przez Raya J. Maddona. Z drugiej - spadły na niego pomówienia i oszczerstwa o faszyzowanie i kolaborację z Niemcami.
Przed tą samą Komisją zeznawał również prof. Stanisław Swianiewicz. Opublikował też swoją relację - opowieść jedynego ocalałego świadka z transportu do Katynia. Jego książka „W cieniu Katynia” ukazała się w 1976 roku nakładem Instytutu Literackiego w Paryżu. Był to pamiętnik i reportaż historyczny opisujący życie w obozie w Kozielsku, stosunki między oficerami oraz późniejsze losy uczonego w więzieniu NKWD w Smoleńsku… I choć już po wojnie próbował rozmawiać z politykami na Zachodzie i przedłożył Ambasadorowi USA stosowny raport, sprawa sowieckiego mordu ostatecznie nie trafiła pod rozpatrzenie przed Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze.
Kłamstwo komunikatu sowieckiego
Zdjęcia z pierwszej wizyty Polaków z Litwy w Katyniu w 1989 roku dokumentują, że na miejscu pamięci wciąż widniał fałszywy napis, informujący, iż spoczywają tam „ofiary nazizmu”. Przez blisko pół wieku Kreml usiłował zatuszować odpowiedzialność ZSRS za zbrodnię katyńską, obarczając winą III Rzeszę – mimo licznych dowodów i relacji świadków jednoznacznie wskazujących na NKWD.
W ramach sowieckiej dezinformacji stosowano mechanizmy, które dziś określamy mianem „szumu informacyjnego”: twierdzono, że ofiary zostały przewiezione z Auschwitz, sugerowano udział Niemców w egzekucjach, rozpowszechniano też wersje o rzekomo sfabrykowanych zdjęciach...
Na użytek wewnętrzny ZSRS wykorzystywano tragedię wsi Chatyń (ros. Хатынь), brutalnie spacyfikowanej i doszczętnie spalonej w 1943 roku przez Niemców. W połączeniu z podobieństwem nazw miało na celu celowe zaciemnienie przekazu – tak, by obywatele Związku Sowieckiego nie potrafili odróżnić obu tragedii. Wobec bardziej dociekliwych stosowano strategię relatywizacji winy, przedstawiając Katyń jako jedną z wielu wojennych tragedii. Na przestrzeni dekad pomijano znamiona świadomej i systemowej zbrodni ludobójstwa.
W styczniu 1944 roku – tuż po ponownym zajęciu Smoleńska przez Armię Czerwoną – władze ZSRS powołały Specjalną Komisję do Ustalenia i Zbadania Okoliczności Rozstrzelania przez Niemców jeńców wojennych – oficerów polskich w lesie katyńskim, potocznie nazywaną Komisją Burdenki, a jej decyzja o rzekomej zbrodni nazistów na dekady zamknęła możliwość jakiejkolwiek uczciwej debaty na ten temat.
Ostatnim ciosem wymierzonym w prawdę o Katyniu były procesy w Norymberdze: „Doszło przecie do jednego z największych paradoksów w dziejach, gdy zwycięskie Narody Zjednoczone, mieniące się wyrazem sprawiedliwości i moralności ludzkiej, zaprosiły do Trybunału Norymberskiego, mającego ukarać zbrodniarzy wojennych, przedstawicieli Sowietów, ale nie w charakterze oskarżonego, lecz oskarżyciela… To prawda, że nie doszło do skandalu ludzkiej historii, aby w tej sprawie wiarę dano największym zbrodniarzom świata… Ale uczyniono to po cichu i sprawę mordu katyńskiego wycofano z biegu oskarżeń. Wyszło więc tak, że gdy już cały świat wiedział, kto popełnił tę zbrodnię, najwyższy Trybunał tego świata - nie wiedział. To znaczy, mówiąc językiem prostym: nie chciał wiedzieć…”- pisał Józef Mackiewicz.
W źródłach historycznych, zwłaszcza w zeznaniach świadków i dokumentach sowieckich oraz opracowaniach historyków (np. z Archiwum Stowarzyszenia Memoriał czy opracowaniach IPN), pojawiają się wzmianki o tym, że niektórzy funkcjonariusze NKWD, uczestniczący w egzekucjach, potem opowiadali o swoim udziale w tym zbrodniczym procederze. Najczęściej wymienia się Wasilija Błochina – „rzeźnika z Katynia”, naczelnego kata NKWD. Znany z tego, że wykonywał egzekucje „seryjnie”, w specjalnym fartuchu rzeźnickim i popijając wódkę między „zmianami”. Osobiście rozstrzelał tysiące osób w piwnicach Obwodowego Zarządu NKWD w Kalininie (obecnie Twer), pochowanych następnie w Miednoje. Późniejszy wiceminister kolejnictwa ZSRS i Bohater Pracy Socjalistycznej miał niejednokrotnie o tym opowiadać.
Wileńska pamięć
Nie tylko wśród świadków i depozytariuszy zbrodni katyńskiej, ale także wśród ofiar byli wilnianie i mieszkańcy Wileńszczyzny. Oficerowie zawodowi, personel medyczny i rezerwiści. Absolwenci wileńskich szkół i Uniwersytetu Stefana Batorego, a także przedstawiciele lokalnej inteligencji zmobilizowanej we wrześniu 1939 roku. Przez dekady temat ten jednak pozostawał w sferze tabu.
Cykl o Katyniu zainicjowany przez opublikowany na łamach „Czerwonego Sztandaru” (później - „Kuriera Wileńskiego”) pod koniec lat 80. XX w. był jednym z pierwszych publicznych przełamań ciszy katyńskiej nie tylko na Litwie, ale i w całej sowieckiej przestrzeni medialnej. Miał ogromne znaczenie zarówno dla lokalnej polskiej społeczności, jak i dla samej redakcji, która zdecydowała się podjąć ten temat w czasach, gdy nadal był bardzo drażliwy, a w ZSRS obowiązywała oficjalna wersja „winy niemieckiej”. Autorami byli polscy dziennikarze i publicyści wileńscy, którzy wykazali się dużą odwagą cywilną, publikując materiały niezgodne z obowiązującą sowiecką narracją historyczną.
Dopiero po upadku Związku Sowieckiego zaistniały warunki sprzyjające godnemu upamiętnieniu ofiar. Jednym z pierwszych miejsc pamięci stał się cmentarz w Mejszagole, gdzie pochowano urnę z ziemią z grobów katyńskich, ustawiono granitową płytę i Krzyż Katyński na pamiątkę czterech zamordowanych przez Sowietów mieszkańców miejscowości. Krzyże Katyńskie stanęły w Miednikach, Rudnikach czy na Górze Krzyży. Tablice pamiątkowe znajdują się obecnie - w kościele św. Rafała w Wilnie oraz przy Gimnazjum im. św. Jana Bosko w Jałówce. W Zułowie, miejscu urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego, posadzono dęby, natomiast na terenie dawnego Szpitala Sapieżyńskiego w Wilnie rośnie tzw. „lipa katyńska”. Symboliczne drzewa pamięci rosną również przy wileńskich szkołach: dąb upamiętniający ppłk. Bronisława Hołuba znajduje się przy Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, a dąb poświęcony por. Zygmuntowi Kosiłowiczowi – przy Gimnazjum im. Jana Pawła II.
Smutna rocznica
W 2025 roku obchodzimy 85. rocznicę Zbrodni Katyńskiej. W związku z tym, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił rok 2025 Rokiem Polskich Bohaterów z Katynia, Charkowa, Miednoje, Bykowni i innych miejsc. W miejscach kaźni już na początku wojny, w 1940 roku, NKWD zamordowała ok. 22 tysięcy obywateli Polski, z czego ok. 14,5 tysiąca stanowili oficerowie Wojska Polskiego, policji, Korpusu Ochrony Pogranicza, straży więziennej i funkcjonariusze innych służb, wzięci do niewoli po agresji ZSRS na Polskę 17 września 1939 roku. Mord internowanych oficerów polskich oznaczał pogwałcenie czwartej Konwencji w Hadze z 18 października 1907 roku o prawach i zwyczajach wojny oraz art. 6 Karty Organizacji Narodów Zjednoczonych, określającego zbrodnie wojenne.
Pierwsze informacje o zbrodni pojawiły się w obiegu służb amerykańskich już w 1942 i 1943 roku, gdzie m.in. Ławrentij Beria i Wsiewołod Mierkułow przyznawali się do popełnienia „wielkiego błędu”. W 1952 roku Komisja Kongresu Amerykańskiego uznała, że mordu w Katyniu dokonali Sowieci. Decyzję tę na początku lat 90. XX wieku potwierdził prezydent Rosji Boris Jelcyn i przekazał na ręce Lecha Wałęsy w 1992 roku część odtajnionych dokumentów. W tym słynny „Rozkaz 13”.
Historia zatoczyła krąg. Rosyjskie kłamstwo ponownie dezinformuje międzynarodową opinię publiczną i szturmuje miejsca pamięci. Moskwa nie tylko neguje odpowiedzialność ZSRS za zbrodnię w Katyniu, lecz także aktywnie niszczy jej ślady.
Piatichatki (ros. Пятихатки) to miejscowość znajdująca się niedaleko Charkowa, gdzie na terenie dawnej posiadłości NKWD zamordowano i pogrzebano około 3 800 polskich oficerów z obozu w Starobielsku, w tym ojca Andrzeja Wajdy. W 2000 roku otwarto tam Cmentarz Ofiar Totalitaryzmu w Charkowie, współtworzony przez stronę polską i ukraińską. Znajdują się tam również zbiorowe groby obywateli sowieckich — ofiar czystek stalinowskich. W marcu 2022 roku, podczas rosyjskiego bombardowania Charkowa, na terenie cmentarza utworzyły się leje po bombach, a rosyjskie pociski zniszczyły betonowe ogrodzenie, krzyże i tabliczki z nazwiskami polskich oficerów.
Pod koniec 2021 roku rosyjskie władze zdelegalizowały – stojące m.in. na straży pamięci katyńskiej - Stowarzyszenie Memoriał. Organizacja była znana z dokumentowania represji politycznych w Związku Radzieckim i odgrywała kluczową rolę w badaniu i upamiętnianiu zbrodni katyńskiej. Została zlikwidowana za naruszenie ustawy o "zagranicznych agentach" i za "tworzenie fałszywego obrazu Związku Radzieckiego jako państwa terrorystycznego".
W 2022 roku pojawiły się pierwsze rosyjskie inicjatywy demontażu polskiej części Zespołu Cmentarno-Muzealnego "Katyń", a w 2024 roku rosyjskie media państwowe poinformowały o rzekomym „ponownym odkryciu” dokumentów mających świadczyć, że za zbrodnię katyńską odpowiadają... Niemcy.
Władze Rosji oraz prorządowe media intensyfikują narrację, według której dokumenty archiwalne – w tym notatka Berii do Stalina i tzw. „pakiet katyński” – miałyby być sfałszowane przez Zachód lub sfabrykowane w okresie pierestrojki. Powtarzanie tych tez stanowi część szerszej kampanii dezinformacyjnej, mającej na celu nie tylko wybielenie ZSRS i podważenie ustaleń historycznych przyjętych przez społeczność międzynarodową, ale też przygotowanie propagandowych fundamentów pod obchody zbliżającej się 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej.
Teraz, kiedy rosyjska ofensywa dezinformacyjna uderza nie tylko w prawdę historyczną, ale i w pamięć o konkretnych ludziach – ofiarach pochodzących z Wilna i Wileńszczyzny, a także świadkach zbrodni, takich jak Józef Mackiewicz czy Stanisław Swianiewicz, warto pamiętać, że dziennikarze i intelektualiści z Wilna walczyli o prawdę, także w warunkach totalitaryzmu. Ich pamięć i słowa były sprzeciwem wobec przemocy systemowego milczenia.