„Grzyby nas pokonają”. O sztuce Anny Vostruchovaitė, która łączy człowieka z przyrodą w jedność

 „Grzyby nas pokonają”. O sztuce Anny Vostruchovaitė, która łączy człowieka z przyrodą w jedność, fot. Canva
„Grzyby nas pokonają”. O sztuce Anny Vostruchovaitė, która łączy człowieka z przyrodą w jedność, fot. Canva

Sztuka ma to do siebie, że od lat jest medium przekazującym piękno i wartości. Jak jednak wygląda sztuka, która jest odpowiedzią na nadciągające kryzysy klimatyczne? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie zajrzeliśmy do pracowni Anny Vostruchovaitė, wilnianki mieszkającej w Warszawie.

Emilia Kuncewicz: Zacznę może trochę sztampowo. Wiem, że w twoim życiu była szkoła artystyczna Vienožinskio, było też robienie dekoracji studniówkowych od rana do wieczora. Od czego jednak zaczęła się twoja przygoda ze sztuką?


Anna Vostruchovaitė: Nie ukrywam, że jest to jedno z najczęstszych pytań, które słyszę. Nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi, bo jeśli traktujemy moje rysowanie i malowanie w dzieciństwie jako uprawianie sztuki – to od wtedy. Nie było takiej chwili, gdy myślałam o tym, że chciałabym zostać artystką. Po prostu lubiłam tworzyć.


A więc kreatywność jest sposobem na życie?


Nie wyobrażam sobie braku tego czynnika – nie tylko w życiu osób artystycznych, ale ogółem. Przecież byłoby to strasznie nudne, takie życie bez polotu, kreatywności...


Sztukę tworzysz w Polsce, ukończyłaś Warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Dlaczego akurat tutaj?


Nie myślałam o tym jako o powrocie do korzeni, bo korzenie mam w Wilnie. Czuję też, że sednem mojego pochodzenia i tego, jak siebie postrzegam, jest właśnie Wilno. Czytałam zresztą twój artykuł na waszym portalu i wiem, że masz podobnie.


Przyjechałam tu na studia z polecenia swojego nauczyciela, który przygotował mnie na studia artystyczne. To ścieżka, którą sobie założyłam, a rodzina i rodzice mi w niej nie przeszkodzili. Polska sprzyja artystom, a dobra uczelnia i darmowe studia były dobrą zachętą.


Bycie wilnianką za granicą jest zdecydowanie zaletą, inność jest zawsze na swój sposób ciekawa. Poruszam tę kwestię bycia pomiędzy w swojej sztuce. Gdy przynależy się do konkretnego narodu, państwa, wszystko jest w miarę jasne. A ścieżki nasze, wileńskie, bywają wyjątkowe.


Jakie motywy poruszasz w swojej twórczości? Jakie emocje chcesz wywołać u odbiorcy?


Mogłabym je oprzeć na kilku filarach. Przede wszystkim chciałabym mówić poprzez sztukę o swojej tożsamości, o miejscu, które nie jest tak oczywiste dla wszystkich. Po drugie, przekładam to na kwestie ogólnej, płynnej tożsamości człowieka, trochę porównując ją do roślin, o czym będzie najbliższa wystawa. W pomieszaniu gatunków chcę pokazać, że człowiek nie jest gatunkiem nadrzędnym, ale też, że może sam tworzyć własną tożsamość. W mojej sztuce pojawiają się też motywy czy inspiracje miejscem, które mnie wychowało, czyli Pavilnys, ale też okolicznymi pejzażami.


Opowiedz o zbliżającej się wystawie.


Traktuję ją odrobinę eksperymentalnie, chociaż to instalacja, o której myślałam już od ponad roku. Pokażę tam gipsowe reliefy, bo tworzę obrazy, ale i formy przestrzenne, które tak jakby „wyszły” z obrazów. Są to hybrydy rośliny, nie do końca realistyczne. Te rośliny zdają się naśladować ludzkie zachowania. Jest tam na przykład płodny kwiat, który otacza swoimi korzeniami swój płód ze zdawać by się mogło taką ludzką troską.


Czy sztuka może być nadal sposobem uwrażliwiania odbiorców na najważniejsze tematy?


Sztuka powinna nas nie tyle uczyć, co ratować. Może być też formą aktywizmu, kierować naszą uwagę na tematy, od których najłatwiej byłoby odwrócić wzrok. Może też być sposobem powrotu do tego, co wiemy z podwórka, co znamy z lasu.


Jak dobrze opowiedzieć o relacji człowiek – natura?


Poprzez swoje prace zadaję sobie pytanie, czy natura jest dla nas schronieniem, który traktujemy jak swój dom, czy jest zagrożeniem, którego się boimy. Oczywiście do pewnego stopnia sami do tego doprowadziliśmy, przekroczyliśmy granicę, która zaburzyła klimat i naturalny rytm przyrody. W mojej pracy chcę pokazać, że przenikamy z przyrodą, powinniśmy być dla przyrody, a ona dla nas, ale nie powinniśmy korzystać z jej zasobów do wyczerpania. Przyroda powinna być dla nas czymś, o co dbamy z troską, nawet o pęd, każdy kiełek. Zresztą, na wystawie mam nawet obiekt „Kiełek”, trochę też zaczynam już chyba mówić tytułami prac.


Czyli sztuka to odpowiedź na kryzys klimatyczny?


Między innymi. Może na pierwszy rzut oka tego nie widać, nie mam manifestów, ale o tym myślę. I dlatego między innymi poruszam ten temat.


Skąd inspiracja na taką, a nie inną wystawę?


Z racji tego, że wychowałam się otoczona pejzażem aż po horyzont i lasem, mogę o tym dużo mówić, to moje środowisko naturalne. Ten las, który obserwuje, ta ziemia, w której rosną warzywa i owoce moich dziadków i mojej rodziny, jest moim domem. Ziemia jest dywanem, na którym mogę się położyć i odetchnąć, ale też po prostu szczęśliwie żyć.


Swoje środowisko obserwuję z przymrużeniem oka, ale i krytycyzmem. Na przestrzeni lat zmieniam się ja, ale moje pierwotne środowisko nadal ma stare obyczaje, zgodnie z którymi żyje. Z jednej strony w zgodzie z naturą, pilnując jej cykli, sadząc, dbając, a potem zbierając plony. Z drugiej strony pali się tam drewnem, węglem, co nie jest proekologicznym rozwiązaniem.


Obserwuję to z perspektywy osoby, która mieszka w Warszawie, ale też z perspektywy osoby, która wraca do domu i musi opiekować się bliskimi, sobą, musi rozpalić w piecu. Jest w tym pewien dysonans. Tak się robiło „od zawsze” – zrobiłam zresztą cykl rysunków, komentujących plemienne zachowania, który nazywa się „Tak było zawsze”. A przecież to tylko wymówka. Chyba trochę chciałam też, żeby były to takie zalążki możliwych zmian dla osób, które żyją w naturze, ale nie zawsze w zgodzie z nią.


W opisie twojej wystawy można przeczytać: „Co odróżnia człowieka od roślin? Czy jesteśmy sobie równi?” Jak ty odpowiadasz na to pytanie?


Myślę, że zdecydowanie równi, ale nadszedł czas, żebyśmy zaczęli to dostrzegać, przestać stawiać człowieka ponad naturą. Może to utopijna wizja, bo światem rządzą giganci, jako że żyjemy w czasach wielkich korporacji, dla których w pierwszej kolejności liczy się zysk. Może i chcemy w przyszłości kolonizować inne planety, ale jeśli tutaj i teraz sobie nie poradzimy, to tam też nie. Na pewno warto jest żyć w zgodzie z naturą, powinniśmy też odpowiedzialnie wykorzystywać zasoby, które nam pozostały.


Napisałaś też, że przyroda może bez nas żyć...


Zdecydowanie. Przecież niektóre organizmy są w stanie rozwijać się pod wpływem promieniowania! Ogólnie myślę, że grzyby nas pokonają.


Może to będzie tytuł tego artykułu.


Albo mojej kolejnej wystawy.

źródło: TVP Wilno/ Emilia Kuncewicz, fot. Canva
Więcej na ten temat