Wielka Brytania wydaliła we wtorek dwóch białoruskich dyplomatów, co jest odpowiedzią na wydalenie dzień wcześniej przez władze w Mińsku dwojga dyplomatów brytyjskich - poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Brytyjskie MSZ przypomniało w wydanym oświadczeniu, że Białoruś wydaliła w poniedziałek dwoje brytyjskich dyplomatów, którzy zgodnie z prawem obserwowali protesty w Mińsku. Jak wskazano, takie traktowanie jest sprzeczne z konwencją wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych, zatem wydalenie z Wielkiej Brytanii dwóch białoruskich dyplomatów jest reakcją proporcjonalną i właściwą.
Poinformowano, że we wtorek do południu do siedziby MSZ wezwany został ambasador Białorusi Maksim Jermałowicz, którego poinformowano o decyzji rządu brytyjskiego. W trakcie rozmowy brytyjski rząd powtórzył, że jedyną drogą naprzód jest przeprowadzenie nowych wyborów na Białorusi i pociągnięcie do odpowiedzialności osób odpowiedzialnych za przemoc wobec demonstrantów.
„Wysłaliśmy dziś wyraźny sygnał do reżimu A. Łukaszenki, że jego nieuzasadnione wydalenie z kraju brytyjskich dyplomatów ma konsekwencje. Wielka Brytania będzie nadal pociągać władze białoruskie do odpowiedzialności za sfałszowane wybory w sierpniu i nieustanne stosowanie przez nie przemocy w celu represjonowania narodu białoruskiego” - powiedział szef brytyjskiej dyplomacji Dominic Raab.
Jak przypomniano, we wrześniu Wielka Brytania nałożyła sankcje na białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenkę, jego syna i sześciu innych wysokich rangą przedstawicieli reżimu, których wskazano jako odpowiedzialnych za sfałszowanie sierpniowych wyborów prezydenckich i represje wobec protestujących.
Wydaleni z Białorusi brytyjscy dyplomaci to attache wojskowy Timothy Wight-Boycott oraz zastępczyni ambasadora Lisa Thumwood. Jak podawała w poniedziałek białoruska telewizja ONT, według białoruskich organów ochrony prawa dyplomaci zbierali informacje o sytuacji politycznej w tym kraju oraz o przebiegu trwających tam protestów. Oboje mieli zostać zauważeni podczas przyglądania się niedzielę protestom opozycji w Mińsku, a od maja niejednokrotnie spotykali się z przedstawicielami organizacji opozycyjnych, społecznych i obrony praw człowieka.
W poniedziałek minęły trzy miesiące od czasu wyborów, w których według władz, ubiegający się o reelekcję Łukaszenka otrzymał ponad 80 proc. głosów. Rezultatu wyborów nie uznały ani Wielka Brytania, ani Unia Europejska. Od ich zakończenia na Białorusi codziennie trwają pokojowe demonstracje opozycji, które są brutalnie tłumione przez siły bezpieczeństwa.
Poinformowano, że we wtorek do południu do siedziby MSZ wezwany został ambasador Białorusi Maksim Jermałowicz, którego poinformowano o decyzji rządu brytyjskiego. W trakcie rozmowy brytyjski rząd powtórzył, że jedyną drogą naprzód jest przeprowadzenie nowych wyborów na Białorusi i pociągnięcie do odpowiedzialności osób odpowiedzialnych za przemoc wobec demonstrantów.
„Wysłaliśmy dziś wyraźny sygnał do reżimu A. Łukaszenki, że jego nieuzasadnione wydalenie z kraju brytyjskich dyplomatów ma konsekwencje. Wielka Brytania będzie nadal pociągać władze białoruskie do odpowiedzialności za sfałszowane wybory w sierpniu i nieustanne stosowanie przez nie przemocy w celu represjonowania narodu białoruskiego” - powiedział szef brytyjskiej dyplomacji Dominic Raab.
Jak przypomniano, we wrześniu Wielka Brytania nałożyła sankcje na białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenkę, jego syna i sześciu innych wysokich rangą przedstawicieli reżimu, których wskazano jako odpowiedzialnych za sfałszowanie sierpniowych wyborów prezydenckich i represje wobec protestujących.
Wydaleni z Białorusi brytyjscy dyplomaci to attache wojskowy Timothy Wight-Boycott oraz zastępczyni ambasadora Lisa Thumwood. Jak podawała w poniedziałek białoruska telewizja ONT, według białoruskich organów ochrony prawa dyplomaci zbierali informacje o sytuacji politycznej w tym kraju oraz o przebiegu trwających tam protestów. Oboje mieli zostać zauważeni podczas przyglądania się niedzielę protestom opozycji w Mińsku, a od maja niejednokrotnie spotykali się z przedstawicielami organizacji opozycyjnych, społecznych i obrony praw człowieka.
W poniedziałek minęły trzy miesiące od czasu wyborów, w których według władz, ubiegający się o reelekcję Łukaszenka otrzymał ponad 80 proc. głosów. Rezultatu wyborów nie uznały ani Wielka Brytania, ani Unia Europejska. Od ich zakończenia na Białorusi codziennie trwają pokojowe demonstracje opozycji, które są brutalnie tłumione przez siły bezpieczeństwa.
źródło: AK/ PAP, fot. Getty Images/ NurPhoto
Więcej na ten temat