Donald Trump grozi Unii Europejskiej podwyżką ceł na eksportowane do USA towary. Ekonomista Aleksandras Izgorodinas sądzi, że z jednej strony nowy prezydent blefuje, z drugiej zaś — na niedużej podwyżce ceł Litwa może nawet wygrać.
Wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych wywołała niepokój w różnych krajach na całym świecie. W tym również w Unii Europejskiej. Pod koniec 2024 r. Trump zagroził Europie podwyżką ceł na jej towary, jeśli jej kraje nie będą kupowały więcej amerykańskiej ropy naftowej i gazu. „Powiedziałem Unii Europejskiej, że musi nadrobić swój ogromny deficyt handlowy ze Stanami Zjednoczonymi poprzez zakup na dużą skalę naszej ropy i gazu. W przeciwnym razie będą cła na całego!!!” — napisał w sieci społecznościowej w swoim stylu prezydent elekt.
Europejskie obawy
Trump niejednokrotnie podkreślał, że po wygranych wyborach będzie chciał wprowadzić stawkę celną dla wszystkich produktów zagranicznych w wysokości 10-20 proc. Wyjątkiem są Chiny, gdzie stawka miałaby wynosić nawet 60 proc.
Na początku 2025 roku kandydat na kanclerza Niemiec z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Friedrich Merz oświadczył, że Unia Europejska potrzebuje nowej umowy handlowej z USA. „Potrzebujemy pozytywnej agendy z USA, która przyniesie korzyści zarówno amerykańskim, jak i europejskim konsumentom” — podkreślił polityk w rozmowie z agencją dpa.
Litewski eksport
Z informacji zamieszczonych na stronie litewskiego Ministerstwa Gospodarki i Innowacji wynika, że litewski eksport w okresie styczeń-październik ubiegłego roku był na poziomie 31,5 mld euro. Najwięcej litewskich towarów wędrowało do Niemiec — 9,8 proc. Na następnych miejscach znalazły się Polska (9,7 proc.), Holandia (8,7 proc.) oraz Łotwa (7,8 proc.). Eksport do USA wyniósł 6,7 proc.
— Moim zdaniem rynek amerykański jest najważniejszym rynkiem dla Litwy, jeśli chodzi o eksport, chociaż liczby mówią coś innego. Pod względem statystycznym to Niemcy są najważniejszym rynkiem eksportowym dla litewskich towarów. Rzeczywistość jest inna. Podam przykład. Wyprodukowane na Litwie komponenty wędrują do Niemiec, gdzie powstaje produkt końcowy, na przykład samochód. Ten końcowy produkt wędruje do różnych krajów na świecie, jednak najwięcej tych samochodów jest eksportowanych do USA. Dlatego to właśnie Stany Zjednoczone, być może nie bezpośrednio, ale są najważniejszym rynkiem eksportowym dla Litwy — tłumaczy ekonomista Aleksandras Izgorodinas.
Ostra retoryka i kompromis
Izgorodinas sądzi, że sytuacja wcale nie jest tak dramatyczna, jak próbuje się to prezentować.
— W przypadku Donalda Trumpa i jego deklaracji w sprawie ceł sądzę, że po tym, jak oficjalnie obejmie stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, będziemy mieli do czynienia z trochę inną rzeczywistością niż ta, którą wyobrażaliśmy sobie w listopadzie ubiegłego roku po wyborach. Jednym z podstawowych elementów negocjacji Trumpa, który jest przedsiębiorcą, jest ostra retoryka. Jednak zawsze po ostrej retoryce następuje kompromis. Faktycznie bardzo lubi powtarzać, że podniesie cła na import towarów z Unii Europejskiej. Tym niemniej rzeczywistość jest inna. W moim przekonaniu Trump chce domówić się z Europą. I jednym z podstawowych elementów tej amerykańsko-europejskiej umowy jest zwiększenie przez Europę importu z USA. W pierwszej kolejności mówi się o imporcie nafty i gazu. Sądzę, że zostaną podwyższone cła, ale nie na tyle, aby mogły pogrzebać gospodarkę Unii Europejskiej — ocenia ekonomista.
Zdaniem rozmówcy ze względu na wewnętrzne problemy w USA nowy prezydent nie zaryzykuje wojny celnej z Europą.
— Jest też inna kwestia. Amerykę może czekać druga fala inflacji. Jest to bardzo realne ryzyko. Sądzę, że Trump nie podniesie lub drastycznie nie podniesie cła dla Unii Europejskiej, ponieważ gospodarka i walka z inflacją były podstawowymi hasłami w kampanii wyborczej Trumpa. Jego wygrana została przesądzona, ponieważ wyborca uwierzył mu, że faktycznie wzmocni gospodarkę i upora się z inflacją. Wprowadzenie wysokich ceł na import europejskiej produkcji raczej nie pomoże mu w walce z inflacją. Jeśli nie upora się z inflacją, to zaczną spadać jego notowania — podkreśla Izgorodinas.
Szansa dla Litwy
Nawet jeśli dojdzie do podwyżek ceł, to jak sądzi ekonomista, Litwa może na tym tylko wygrać.
— W przypadku Litwy jeśli cła nie będą zbyt wysokie, nawet jeśli podwyżka nastąpi, to nasz kraj tylko wygra w tej sytuacji. Logika jest w tym przypadku dosyć prosta. Nie patrząc na podwyższone cła, skandynawskie i niemieckie spółki będą chciały pozostać na amerykańskim rynku, ponieważ USA nadal pozostają ogromną i bogatą gospodarką. Spółki z Niemiec i Skandynawii będą musiały kombinować, aby pozostać konkurencyjnymi na amerykańskim rynku. Będą musiały szukać partnerów, którzy będą w stanie wyprodukować konkretne komponenty za mniejszą cenę, aby w ten sposób zmniejszyć cenę końcowego produktu. Tu dostrzegam szansę dla Litwy. Już w ubiegłym roku litewski przemysł odnotował dosyć duży wzrost, ponieważ litewskie spółki otrzymały wiele zamówień od niemieckich spółek na produkcję komponentów w niższej cenie. Są szanse na powtórzenie tej sytuacji — mówi Aleksandras Izgorodinas.