W środę w rządzie odprawiono na Ukrainę dwa zespoły medyczne, gdzie spędzą ok. 2 tyg. z miejscowymi lekarzami.
Lekarze i pielęgniarki, z którymi rozmawiali dziennikarze, stwierdzili, że nie odczuwają strachu.
„Nie nazwałabym tego strachem, to powaga i koncentracja. Wiemy, dokąd jedziemy, to nie jest uzdrowisko czy spa, wyjeżdżamy do walczącego kraju” – powiedziała anestezjolog Vilma Traškaitė-Juškevičienė z klinik w Kownie.
Jej koleżanka z kliniki Santaros, pielęgniarka Jurga Žukauskaitė, stwierdziła, że jest spokojna „bo nie można inaczej”.
„Wydaje mi się, że tak trzeba robić, to i robię. Trzeba iść do przodu” – powiedziała pielęgniarka, dodając, że decyzja o wyjeździe na Ukrainę została podjęta bez długiego zastanowienia. „Emocje pozostają na uboczu, mogę dużo pracować intensywnie” – dodała.
Rodzinę poinformowali w ostatniej chwili
W piątek do Kijowa jadą dwa zespoły medyczne po 12 osób. Do końca kwietnia będą pomagać miejscowym medykom, którzy od ponad półtora miesiąca pracują w warunkach wojny.
Pod koniec lutego Rosja najechała na Ukrainę i rozpoczęła na szeroką skalę akcję militarną.
„Lekarze i pielęgniarki na Ukrainie są zmęczeni, brakuje im sił, śpią w szpitalach, więc mam nadzieję, że możemy pomóc” – powiedział Vytautas Plučas, pielęgniarz z polikliniki Šeškinė. „Wyobrażamy sobie, że rzeczywistość nie będzie tak dobra jak w Wilnie, ale jesteśmy gotowi na wszystko” – dodał.
Lekarz o swojej decyzji bliskim powiedział dopiero po otrzymaniu potwierdzenia, że na pewno pojedzie na Ukrainę.
„Zapisałem się i nic nie powiedziałem, to moja decyzja. Teraz poinformowałem; reakcja była pozytywna” – powiedział pielęgniarz polikliniki Šeškinė.
Urolog Martynas Stanionis, lekarz klinik w Kownie, stwierdził, że jego bliscy nie byli zadowoleni.
„Ale to normalna reakcja i normalne zaprzeczenie, niechęć wypuścić” – wyjaśnił.
„Wojna uderzyła w serca”
Przed wyjazdem na Ukrainę lekarze byli szkoleni w radzeniu sobie z określonymi sytuacjami.
„Te szkolenia były bardzo przydatne i zawierały istotne porady dotyczące tego, co należy wziąć, czego nie brać, co być może trzeba zrobić. Nie było symulacji ani zajęć praktycznych” – powiedziała V. Traškaitė-Juškevičienė. „Ale musimy pamiętać, że nie jesteśmy medykami wojskowymi, nie jedziemy na pole bitwy ani do szpitala wojskowego. Jedziemy do prostego szpitala, takiego, jaki mamy w Wilnie, Kownie czy Kłajpedzie” – dodała.
Lekarka stwierdziła, że pracując na Litwie: „trudno jest zrobić coś niewystarczająco”.
„Chcemy robić to, co robimy najlepiej, i przynieść największy efekt dla mieszkańców Ukrainy. [...] Jak powiedziała dziś koleżanka, ta wojna uderzyła w nas wszystkich” – mówił lekarz.
„Święta praca”
Według ministra zdrowia Arūno Dulkio, wizyta innych medyków na Ukrainie będzie zależeć od wyniku misji tych dwóch zespołów.
„To jak misja startowa, która później pokaże, ile realnej pomocy będą potrzebować” – powiedział w środę.
Według ministra, inne grupy medyczne mogą być wysyłane nie tylko do Kijowa, ale także do innych gmin Ukrainy.
„Później planuje się, że może to być gmina Odessy” – powiedział Dulkys.
Specjaliści wyjeżdżający na Ukrainę otrzymają wypłatę, dodatki i zakwaterowanie. Wiozą ze sobą sprzęt medyczny i zaopatrzenie.
Premier I. Šimonytė, która w tym tygodniu wróciła z wizyty w Kijowie, powiedziała, że determinacja lekarzy i pielęgniarek do wyjazdu na Ukrainę wydaje się jej jeszcze ważniejsza niż wcześniej.
„To święta praca” – powiedziała, odprowadzając medyków.
źródło: BNS, fot. BNS/Paulius Peleckis
Więcej na ten temat