Strach mnie ostatnio obleciał, bo dostałam zaproszenie na dzień cepelina. Żadna tam masowa impreza, tylko kameralne spotkanie dla grona wtajemniczonych w Gdyni. Odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że ani nie muszę przyjść z garnkiem cepelinów, ani że nie będziemy ich robić wspólnie. Należało po prostu przyjść i jeść.