Tysiące mieszkańców białoruskiej stolicy ustawiło się w tak zwanym łańcuchu pokuty. To kolejna akcja opozycji w ramach powyborczych protestów na Białorusi. Protestujący domagają się ustąpienia prezydenta Alaksandra Łukaszenki.
Demonstranci utworzyli żywy łańcuch od Kuropat pod Mińskiem - miejsca kaźni ofiar stalinowskich represji - poprzez centralny Prospekt Niepodległości aż do aresztu przy ulicy Akreścina, gdzie osadzeni są zatrzymani opozycjoniści i gdzie wielu z nich pobito.
Przejeżdżające auta trąbią na znak poparcia akcji. Jeden z uczestników akcji powiedział, że fałszerstwa w ostatnich wyborach zmieniły wielu ludzi na Białorusi i dlatego postanowili przyłączyć się do protestów.
„My zrozumieliśmy, że ludzie tym się różnią od zwierząt, że mają prawo wyboru. A u nas uderzono w naszą główną wartość /prawo wyboru/. I to boli. Po co to wszystko? Przecież normalna zmiana prezydentów czy parlamentów nie jest czymś złym" - mówi mieszkaniec stolicy.
Łańcuch pokuty ma przypomnieć białoruskiej milicji o niedopuszczalności używania przemocy wobec pokojowych protestów.
Przejeżdżające auta trąbią na znak poparcia akcji. Jeden z uczestników akcji powiedział, że fałszerstwa w ostatnich wyborach zmieniły wielu ludzi na Białorusi i dlatego postanowili przyłączyć się do protestów.
„My zrozumieliśmy, że ludzie tym się różnią od zwierząt, że mają prawo wyboru. A u nas uderzono w naszą główną wartość /prawo wyboru/. I to boli. Po co to wszystko? Przecież normalna zmiana prezydentów czy parlamentów nie jest czymś złym" - mówi mieszkaniec stolicy.
Łańcuch pokuty ma przypomnieć białoruskiej milicji o niedopuszczalności używania przemocy wobec pokojowych protestów.
źródło: asr/IAR, fot. PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
Więcej na ten temat