Ostatnie tygodnie pokazują bezradność Komisji Europejskiej, która nie potrafi wymóc na koncernach
farmaceutycznych dostaw szczepionek zgodnie z umowami. Kilka tygodni temu brytyjsko-szwedzka firma
AstraZeneca przekazała, że dostarczy w pierwszym kwartale tylko połowę zakontraktowanej liczby dawek
preparatu. Ta liczba może być nawet jeszcze mniejsza.
W ostatnich dniach do Brukseli docierają też informacje,
że także Johnson & Johnson może nie wywiązać się ze zobowiązań kontraktowych w drugim kwartale roku.
W ślad za tym rośnie niezadowolenie w krajach członkowskich, które widzą, że tempo szczepień jest znacznie
wyższe w Wielkiej Brytanii, Izraelu czy USA, niż w UE i oczekują od Komisji, że ta wywrze presję na koncerny, by
trzymały się harmonogramów dostaw.
Część europejskich mediów nazywa szczepienia w UE „katastrofą”.
Tymczasem Komisja Europejska, która negocjowała i podpisywała w imieniu UE umowy z firmami
farmaceutycznymi, nie informuje o szczegółach harmonogramów dostaw do UE. Od kilku tygodni, pytana o tę
kwestię w Brukseli przez korespondentów, zasłania się poufnością umów.
Nie informuje też o szczegółach rozmów z firmami, nie komentuje również braku dostaw szczepionek, które są
zgłaszane w poszczególnych państwa członkowskich. W zamian za to, jak mantrę na kolejnych konferencjach
powtarza, że jest w stałym kontakcie z producentami preparatu i prowadzi rozmowy w celu zagwarantowania
dostaw.
„Poza publicznymi wypowiedziami ze strony KE, że domaga się od firm wykonania kontraktów, nie widać
efektów. Strategia komunikacyjna jest fatalna. Jest dużo kwestii których KE nie potrafi wyjaśnić. Coraz więcej
krajów traci cierpliwość i domaga się odpowiedzi na pytanie, jaki jest plan unijnych urzędników. Tego planu nie
widać” – mówi PAP jeden z unijnych dyplomatów.
Jeszcze niedawno na spotkaniach w Brukseli z przedstawicielami państw członkowskich Komisję
reprezentowała dyrektor generalna ds. zdrowia Sandra Gallina. To Włoszka, która jest absolwentką
Uniwersytetu w Trieście i z wyksztalcenia jest tłumaczem. Karierę w KE rozpoczęła nieco ponad 20 lat temu w
komórce odpowiedzialnej właśnie za tłumaczenia. Później pracowała w Dyrekcji Generalnej odpowiedzialnej za
kwestie handlowe i dopiero w 2020 r. trafiła do Dyrekcji Generalnej odpowiedzialnej za zdrowie.
Według nieoficjalnych informacji to jej szefowa KE Ursula von der Leyen powierzyła negocjacje z firmami
farmaceutycznymi. Część mediów skrytykowała ten fakt, wskazując, że za negocjowanie kontraktów na
szczepionki nie powinna być odpowiedzialna osoba, która nie miała żadnego doświadczenia w branży
farmaceutycznej.
„Gallina przychodziła w ostatnich tygodniach na spotkania ambasadorów i ze zdziwieniem odbierała krytykę ze
strony krajów UE. Tłumaczyła, że nie ma o co się martwić, bo przecież za chwilę kraje UE zostaną wręcz zalane
przez koncerny taką liczba szczepionek, że nie będą nadążały szczepić nimi ludzi. Szczepionek jednak ciągle nie
ma i ostatnio Gallina przestała pojawiać się na spotkaniach z nami. Przychodzi Bjoern Seibert, szef gabinetu
szefowej KE Ursuli von der Leyen” – powiedział PAP unijny dyplomata.
Zdaniem części dyplomatów, jeśli KE rzeczywiście podpisała kontrakty we właściwy sposób, to jeśli nie są one
realizowane i presja nie pomaga, Komisja powinna iść z tym do sądu.
„Jeśli apele na Twitterze czy wysłanie listów od przedstawicieli firm farmaceutycznych nie pomagają, to może
trzeba zmienić strategię. Jeśli ja podpisuję z kimś kontrakt, a moim zdaniem umowa nie jest realizowana zgodnie
z jego zapisami, to idę do sądu i domagam się jej respektowania i odszkodowania. Warto podkreślić, że to
kwestia życia ludzkiego” – mówi dyplomata.
Część źródeł unijnych wskazuje, że problem z dostawami do UE może leżeć w modelu, który wybrała Komisja.
Po pierwsze, choć wynegocjowała stosunkowo niskie ceny za szczepionki, to zapłaciła za nie zaliczki i
przekazała środki na prace badawcze z pieniędzy unijnych podatników. Po drugie, w umowach zawarte są
zapisy o odpowiedzialności koncernów za zdrowie ludzi, jeśli szczepionki nie zadziałają tak, jak powinny.
„Jeśli byłbym prezesem firmy farmaceutycznej i na podstawie umów miałbym możliwość wysłania szczepionek
do kraju, który mi już zapłacił i w którym grożą mi ewentualne procesy za niewłaściwe działanie szczepionki lub
do kraju, który jeszcze nie zapłacił, chce kupić i zapłacić więcej i do tego nie oczekuje odpowiedzialności
prawnej, to automatycznie wybieram drugą opcję. Pytanie, czy umowy zostały właściwie skonstruowane tak, jak
zapewniała nas Komisja” – powiedział rozmówca PAP.
Najbliższe tygodnie mogą być dla Komisji także trudne, po tym, gdy Johnson & Johnson, firma, której preparat
dopuszczono w tym tygodniu do obrotu na terenie UE, przekazała, że podobnie jak AstraZeneca może nie
dotrzymać harmonogramów dostaw.
Komisja tymczasem cały czas podtrzymuje, że dzięki podpisanym przez nią umowom zaszczepionych ma zostać
70 proc. dorosłych obywateli UE na koniec lata tego roku. Coraz mniej dyplomatów i urzędników w Brukseli
wierzy jednak, że uda się zrealizować ten plan. Pozostawia to otwartymi pytania o to, jak mogą wyglądać
tegoroczne letnie wakacje dla obywateli Wspólnoty.
Komisja wielokrotnie podtrzymywała też, że będzie dzieliła się szczepionkami z krajami spoza UE w geście
solidarności, podkreślając, że „nikt nie będzie bezpieczny dopóki wszyscy nie będą bezpieczni”.
„Obecnie, biorąc
pod uwagę brak szczepionek, to dzielenie się jest symboliczne. To też obniża wiarygodność UE. Część krajów,
którym UE miała dostarczyć szczepionki, w efekcie podpisuje umowy z Rosją i Chinami” – mówi źródło unijne.
Pytaniem otwartym pozostaje też to, na ile UE skorzysta z wprowadzonego przez Komisję mechanizmu
autoryzacji eksportu, który umożliwia zablokowanie eksportu z UE. Dotychczas skorzystała raz, jednak
dotyczyło to symbolicznej liczby dawek. W tym tygodniu działanie mechanizmu zostało przedłużone do końca
czerwca.
„Dziś nikt w Brukseli nie chce być twarzą szczepionkowej porażki, ale nadejdzie czas, gdy ktoś będzie musiał
ponieść konsekwencje za to, co się stało” – podsumowuje jeden z dyplomatów.