Zadzwoniłam do cioci i dowiedziałam się, że stało się to, co prędzej czy później stać się musiało: w naszej wsi pojawili się obcy. Już od dawna mieszkańcy widzieli znaki zapowiadające ich przybycie. Najpierw były szepty „ten sprzedał ziemię”, „ta sprzedała ziemię”. Potem pojawiły się we wsi maszyny budowlane i szepty zaczęły dotyczyć konkretnych wizji architektonicznych: „powstanie tu hotel”, „będą kotydże”, „powieszą litewskie flagi na masztach”. Bo wieś polska do bólu. Znają się wszyscy od kilku pokoleń. Na tych samych cmentarzach leżą. Wiedzą wszystko, widzą wszystko. Idąc przez wieś, dzień dobry, dzień dobry mówią. Jadąc przez wieś, rękę na powitanie podnoszą.