Kilkaset osób zebrało się we wtorek rano przed Sejmem, aby zaprotestować przeciwko polityce rodzinnej rządu.
Według wstępnych danych, na parlamentarnym parkingu zgromadziło się około pół tysiąca osób. Stali w grupach po ok. 15 osób, bo Samorząd Miasta Wilna nie wydał zgody na zorganizowanie wiecu. Na akcję do 15 osób zgoda nie jest wymagana.
Protestujący trzymali w rękach flagi państwa i białe balony, a przez głośniki puszczana była muzyka ludowa i krzyki: „Tchórze, tchórze, posłowie, tchórze”.
Dużo uwagi otrzymał członek Sejmu Petras Gražulis, który przyjechał na wiec. Niektórzy protestujący chcieli zrobić sobie z nim zdjęcie.
Uczestnicy kampanii twierdzą, że mają takie same wymagania, jak podczas „Wielkiego Marszu Obrony Rodziny” miesiąc temu.
„To kontynuacja tego, czego domagaliśmy się podczas Marszu Obrony Rodziny. W rzeczywistości nie spełnili żadnej z nich, a więc będziemy to robić, dopóki tego nie zrobią” - powiedział Linas Preikšaitis, jeden z organizatorów kampanii.
Sejm wówczas został poproszony o nierozważanie ratyfikacji Konwencji Stambulskiej, o nieprzedstawianie projektu ustawy o partnerstwie, o nierozważanie dekryminalizacji posiadania niewielkich ilości narkotyków, o usunięcie projektu ustawy o mniejszościach narodowych z porządku obrad Sejmu i „natychmiastowe położenie kresu przemocy wobec rodzin, wbrew ich woli i bez wolnej woli, poprzez obowiązkowe testowanie dzieci oraz otwarcie wszystkich szkół w celu bezpośredniej nauki w szkołach”.
Zażądano również, aby premier Ingrida Šimonytė odwołała z rządu do 1 czerwca minister sprawiedliwości Ewelinę Dobrowolską, ministra zdrowia Arūnasa Dulkisa, minister gospodarki i innowacji Aušrinė Armonaitė i innych.
Według L. Preikšaitisa, kampania protestacyjna pod Sejmem powinna trwać trzy dni.
„Osobiście zaprosiłem 15 osób na protest przeciwko bałaganowi, który ma miejsce w Sejmie, a jest tego dużo. (...) Jest to legalny sposób protestowania, gdy wspomina się o konstytucyjnych prawach do robienia tego w sposób legalny” – powiedział.
Ramūnas Matonis, rzecznik departamentu policji, powiedział we wtorek, że urzędnicy oceniają zachowanie uczestników dzisiejszego wiecu.
„Jest dużo grup 15-osobowych, (...) nie potrzebują pozwolenia, żeby się zbierać w grupach 15-osobowych. (...) Informują tylko samorząd” – powiedział.
„Zdokumentujemy i ocenimy wszystko. Teraz trudno powiedzieć, czy doszło do naruszenia, czy nie. W każdym razie wszystko będzie zarejestrowane i ocenione" – powiedział R. Matonis.
„Wielki Marsz Obrony Rodziny” odbył się 15 maja, kiedy w parku Zakret w stolicy kraju zebrało się około 10 tys. osób z różnych zakątków kraju, które protestowali przeciwko Konwencji Stambulskiej i innym inicjatywom, które ich zdaniem są skierowane przeciwko tradycyjnej rodzinie.
W odpowiedzi na to wydarzenie, w stolicy odbyło się w podobnym czasie kilka akcji przeciwko temu marszowi.
Organizatorzy marszu wkrótce ogłosili zamiar zorganizowania kolejnego wiecu miesiąc później przy budynkach Sejmu i Rządu.
Protestujący trzymali w rękach flagi państwa i białe balony, a przez głośniki puszczana była muzyka ludowa i krzyki: „Tchórze, tchórze, posłowie, tchórze”.
Dużo uwagi otrzymał członek Sejmu Petras Gražulis, który przyjechał na wiec. Niektórzy protestujący chcieli zrobić sobie z nim zdjęcie.
Uczestnicy kampanii twierdzą, że mają takie same wymagania, jak podczas „Wielkiego Marszu Obrony Rodziny” miesiąc temu.
„To kontynuacja tego, czego domagaliśmy się podczas Marszu Obrony Rodziny. W rzeczywistości nie spełnili żadnej z nich, a więc będziemy to robić, dopóki tego nie zrobią” - powiedział Linas Preikšaitis, jeden z organizatorów kampanii.
Sejm wówczas został poproszony o nierozważanie ratyfikacji Konwencji Stambulskiej, o nieprzedstawianie projektu ustawy o partnerstwie, o nierozważanie dekryminalizacji posiadania niewielkich ilości narkotyków, o usunięcie projektu ustawy o mniejszościach narodowych z porządku obrad Sejmu i „natychmiastowe położenie kresu przemocy wobec rodzin, wbrew ich woli i bez wolnej woli, poprzez obowiązkowe testowanie dzieci oraz otwarcie wszystkich szkół w celu bezpośredniej nauki w szkołach”.
Zażądano również, aby premier Ingrida Šimonytė odwołała z rządu do 1 czerwca minister sprawiedliwości Ewelinę Dobrowolską, ministra zdrowia Arūnasa Dulkisa, minister gospodarki i innowacji Aušrinė Armonaitė i innych.
Według L. Preikšaitisa, kampania protestacyjna pod Sejmem powinna trwać trzy dni.
„Osobiście zaprosiłem 15 osób na protest przeciwko bałaganowi, który ma miejsce w Sejmie, a jest tego dużo. (...) Jest to legalny sposób protestowania, gdy wspomina się o konstytucyjnych prawach do robienia tego w sposób legalny” – powiedział.
Ramūnas Matonis, rzecznik departamentu policji, powiedział we wtorek, że urzędnicy oceniają zachowanie uczestników dzisiejszego wiecu.
„Jest dużo grup 15-osobowych, (...) nie potrzebują pozwolenia, żeby się zbierać w grupach 15-osobowych. (...) Informują tylko samorząd” – powiedział.
„Zdokumentujemy i ocenimy wszystko. Teraz trudno powiedzieć, czy doszło do naruszenia, czy nie. W każdym razie wszystko będzie zarejestrowane i ocenione" – powiedział R. Matonis.
„Wielki Marsz Obrony Rodziny” odbył się 15 maja, kiedy w parku Zakret w stolicy kraju zebrało się około 10 tys. osób z różnych zakątków kraju, które protestowali przeciwko Konwencji Stambulskiej i innym inicjatywom, które ich zdaniem są skierowane przeciwko tradycyjnej rodzinie.
W odpowiedzi na to wydarzenie, w stolicy odbyło się w podobnym czasie kilka akcji przeciwko temu marszowi.
Organizatorzy marszu wkrótce ogłosili zamiar zorganizowania kolejnego wiecu miesiąc później przy budynkach Sejmu i Rządu.
źródło: JZ / BNS, fot. BNS/Žygimantas Gedvila/15min.lt
Więcej na ten temat