Jak zabezpieczyć oszczędności przed inflacją?

Jak zabezpieczyć oszczędności przed inflacją?, fot. BNS/ Julius Kalinskas
podpis źródła zdjęcia

Przy inflacji na Litwie sięgającej 8% coraz więcej osób w kraju zaczyna dbać o utrzymanie siły nabywczej swoich oszczędności. Niestety, często wybierane w tym celu metody mogą nie tylko ich nie chronić, ale wręcz przeciwnie, „rozpuszczać” je nawet szybciej niż inflacja. O tym, jak zainwestować oszczędności, żeby nie stracić przez inflację, mówi główny ekonomista Swedbanku Nerijus Mačiulis.

 Kto jest najbardziej narażony na inflację, zależy od tego, jakie ma największe wydatki. A więc, jeżeli rodzina mieszka w ogromnym nieocieplonym domu, to oni najbardziej poczują inflację, ponieważ w tym roku najbardziej zdrożało ogrzewanie. Inflację poczują także osoby, które muszą samochodem daleko dojeżdżać do pracy, ponieważ paliwo także bardzo zdrożało. Te dwie kategorie ludzi najbardziej odczują inflację, zwłaszcza jeżeli na ten cel będą przeznaczali oszczędności. Ale mieszkańcy bardzo rzadko płacą za gaz, prąd czy paliwo z oszczędności, więc ryzyko deprecjacji oszczędności nie jest tak duże, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka i nie powinno być w tym momencie dramatyzowane – ocenia dla TVP Wilno Nerijus Mačiulis. 

Zrozumieć genezę inflacji 
Przede wszystkim należy spróbować zrozumieć genezę tej inflacji i jej prawdopodobny rozwój. Obecnie ⅔ inflacji jest napędzane przez gwałtownie rosnące ceny gazu, ropy i energii elektrycznej. Ceny prawdopodobnie przestaną rosnąć nadchodzącej wiosny, podczas gdy wzrost cen wielu towarów i usług utrzyma się i będzie znacznie skromniejszy, nie przewyższając wzrostu płac. Wiadomości są gorsze dla osób, które zbierają na zakup mieszkania – tutaj wzrost cen był jeszcze szybszy i niestety, nie zatrzymał się. Ludzie nieprawidłowo próbują zapobiec inflacji. Wydawanie pieniędzy tak szybko, jak to możliwe tylko dlatego, że towary prawdopodobnie będą droższe w przyszłym roku, jest nieprawidłowe. 

– Na Litwie najdłużej i najwięcej inwestuje się w nieruchomości. Mieszkańcy Litwy w porównaniu z innymi krajami bardzo dużo inwestują właśnie w nieruchomości. Wyróżniają się tym, że nieprawidłowo inwestują. Właśnie to powoduje, że tak szybko rosną ceny. Najbardziej cierpią ci, którzy jeszcze nie mają własnego domu czy mieszkania i tylko na to oszczędzają – podkreśla ekonomista. 

Jak mówi, nie żyjemy w czasach Republiki Weimarskiej, kiedy inflacja na początku lat 30. przekraczała 20%, a ceny podwajały się co 3 dni. Ci, którzy czytali „Czarny obelisk” Ericha Marii Remarque’a, pamiętają historie o przeliczanych co kilka godzin cenach i konieczności jak najszybszego wydania otrzymanej pensji. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest według rozmówcy bliskie zeru. 

Nie należy inwestować tylko wtedy, gdy rosną ceny 
Nie należy martwić się o siłę nabywczą oszczędności i inwestowania tylko wtedy, gdy ceny rosną. Gdyby ludność nabrała nawyku ciągłego przeznaczania części swoich dochodów na papiery wartościowe – innymi słowy, okiełznania okresowych inwestycji – inflacja naraziłaby ich oszczędności na znacznie mniejsze ryzyko. 

Przykładowo, gdyby ktoś na początku ubiegłego dziesięciolecia inwestował co miesiąc 100 EUR w indeks giełdowy krajów rozwiniętych, do tej pory zgromadziłby prawie 28 tys. EUR, chociaż łączna kwota wszystkich składek wynosiłaby tylko ok. 14 tys. EUR. Innymi słowy, oszczędności i inwestycje dałyby w tym okresie ok. 100% zwrotu, co stanowi znacznie więcej niż wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych w tym samym okresie. 

Co prawda, ostatnia dekada była szczególnie korzystna dla inwestujących w akcje – te przez większość czasu rosły. Ale nawet jeśli trendy na giełdach akcji będą w najbliższych latach mniej zachęcające, co jest całkiem prawdopodobnym scenariuszem, mimo to okresowe inwestycje i tak zapewniają ciągłe uzupełnianie portfela inwestycyjnego – zarówno przy nabywaniu droższych, jak i tańszych akcji – podkreśla się w komunikacie prasowym Swedbanku. 

Ryzykowne trzymanie oszczędności na koncie czy w „skarpecie” 
Znacznie bardziej ryzykowną strategią dla tych, co przez ostatnie dziesięciolecia trzymali oszczędności na koncie bankowym lub w „skarpecie”, jest inwestowanie obecnie gdziekolwiek tak szybko jak to możliwe. W tym miejscu największe ryzyko polega na tym, że pieniądze zostaną zainwestowane w najbardziej niedogodnym momencie. Różnorodne wskaźniki wartości akcji, zwłaszcza na rynku amerykańskim, są bardzo drogie i generalnie były przewartościowane tylko dwukrotnie w historii, w 1929 i 1999 r. 

Najbardziej oderwane od wartości fundamentalnej są tzw. akcje wzrostowe – takie, które jeszcze nie przynoszą zysku i dywidend, ale mają potencjał do szybkiego mnożenia liczby klientów i przychodów. W tym przypadku typowym przykładem mogą być akcje firm produkujących lub planujących produkcję samochodów elektrycznych. Zakochani w nich inwestorzy uważają, że nie są one przewartościowane, a wielu po prostu nie zdaje sobie sprawy, jaki tkwi w nich potencjał. „I ogólnie”, mówią, „tym razem jest inaczej”. 

Jeszcze bardziej oderwane od rzeczywistości są ceny tzw. memów giełdowych. Stały się popularne na początku tego roku, kiedy drobni inwestorzy, koordynując swoje działania w sieci społecznościowej Reddit, mocno podnieśli ceny akcji bardzo stratnych, prawie bankrutujących i bez wyraźnego potencjału spółek. Dla nich zyski, dywidendy czy przyszłe przepływy pieniężne nie były ciekawym ani znanym wskaźnikiem, ponieważ najważniejszy był pomysł i emocje. 

Wreszcie, najmłodsi, najodważniejsi i najmniej doświadczeni inwestorzy szukali w tym roku jeszcze wyższych zwrotów, kupując różnorodne kryptowaluty i niewymienialne tokeny (ang. non-fungible token, NFT). Jeśli ktoś zdecyduje kupić szczeniaka rasy Shiba Inu i spróbuje znaleźć informacje o ich cenach w Internecie, to najpierw przytłoczą go reklamy o tokenach Shiba Inu – bezwartościowej kryptowalucie, która nie pełni żadnej funkcji. Bezwartościowe, ale sporo kosztujące – wszystkie są obecnie warte ok. 20 miliardów dolarów. Chyba jest oczywiste, ale i tak warto to powtórzyć – takich „inwestycji” powinno się unikać – czytamy w komunikacie. 

Gdzie warto inwestować? 
Najbardziej atrakcyjnie w tej chwili wyglądają akcje wartościowe spółek, które osiągają stabilny dochód, generują stały zysk i wypłacają dywidendy. Stopa dywidendy na poziomie 2–4% może się wielu wydawać zbyt niska, zwłaszcza w kontekście bieżącej inflacji. Jednak takie firmy prawdopodobnie będą najmniej podatne na podwyżki stóp procentowych. Z pewnością nie dotyczy to akcji i innych aktywów, których ceny zostały podniesione tylko przez zerowe stopy procentowe w ostatnich latach. 

Na koniec warto pamiętać, że zasada złotej inwestycji obowiązuje wszędzie i zawsze – oczekiwany zwrot z inwestycji jest proporcjonalny do przyjętego ryzyka. Jeśli podziwiasz zdjęcia cyfrowych japońskich psów, które w krótkim czasie zdrożały o 1000%, nie zdziw się, jeśli w jeszcze krótszym czasie zamienią się w... okrągłe zero. Przekonali się o tym ci, którzy inwestowali w tym roku entuzjastycznie w squid coins. Innymi słowy – i tym razem nie jest inaczej – ostrzega główny ekonomista Swedbanku.
źródło: TVP Wilno/ Honorata Adamowicz, fot. BNS/ Julius Kalinskas
Więcej na ten temat