Walka o tożsamość: Dr hab. Jarosław Wołkonowski o swojej walce o oryginalny zapis nazwiska i pogróżkach

Jarosław Wołkonowski, fot. TVP Wilno
Jarosław Wołkonowski, fot. TVP Wilno
podpis źródła zdjęcia

Internet jako przestrzeń komunikacji często staje się areną, na której dochodzi do wyrażania skrajnych opinii i nienawistnych wypowiedzi. Mowa nienawiści, szczególnie w przestrzeni cyfrowej, może mieć poważne konsekwencje, nie tylko w sferze społecznej, ale i prawnej. Przykładem tego jest sprawa pana Jarosława Wołkonowskiego, Polaka z Litwy, który znalazł się w centrum budzącego wiele emocji procesu dotyczącego wpisu opublikowanego przez litewskiego adwokata.

Sprawa rozpoczęła się w grudniu 2023 roku, kiedy litewski adwokat Adolfas Remeikis opublikował na Facebooku wpis, w którym zaatakował pana Jarosława Wołkonowskiego oraz jego rodzinę, kwestionując ich prawo do życia na Litwie. Wypowiedzi te były reakcją na orzeczenie litewskiego Sądu Konstytucyjnego, który przyznał możliwość zapisywania imion i nazwisk w dokumentach osobistych przy użyciu znaków diakrytycznych spoza litewskiego alfabetu. Decyzja ta miała dla Wołkonowskiego szczególne znaczenie – walczył on o prawo do używania w nazwisku litery „ł”, będącej nieodłącznym elementem jego polskiej tożsamości. „To część mojej tożsamości” – mówił w mediach, podkreślając, że jego rodzina od pokoleń mieszka w Wilnie, gdzie w 1930 roku został ochrzczony jego ojciec.


W reakcji na to orzeczenie adwokat opublikował wpis, w którym wzywał Wołkonowskiego i jego bliskich do opuszczenia Litwy, sugerując, że nie są jej prawdziwymi obywatelami. Stwierdzenia takie jak „pakuj manatki i jedź do Polski” czy „Litwa nie jest twoją ojczyzną” były nie tylko obraźliwe, ale wzbudziły uzasadnioną obawę o bezpieczeństwo Wołkonowskiego i jego rodziny. Choć wpisy te nie zostały uznane przez litewskie organy ścigania za nawoływanie do nienawiści w rozumieniu prawa karnego, ich treść i kontekst wywołały szeroką debatę społeczną na temat granic wolności słowa w Internecie.


Jako TVP Wilno postanowiliśmy zapytać pana Jarosława Wołkonowskiego o jego doświadczenia i dalszy przebieg postępowania.


Walka o tożsamość i prawo do oryginalnego zapisu nazwiska


Justyna Siemienowicz-Jaszyna, TVP Wilno: Panie Jarosławie, co skłoniło Pana do podjęcia tak długiej i trudnej walki o oryginalny zapis swojego nazwiska w paszporcie? Jakie znaczenie ma dla Pana ta walka na poziomie osobistym?


Jarosław Wołkonowski: Jeszcze w 1992 roku wypełniając formularz w celu uzyskania litewskiego obywatelstwa, wpisałem swoje nazwisko, używając podwójnego W oraz Ł, tak jak mieli zapisane w swoich dokumentach moi przodkowie. Już wtedy spotkałem się z niezadowoleniem ze strony urzędniczki, która stwierdziła, że „nie mamy takich liter w alfabecie litewskim i nie możemy zapisać ich w Pana nazwisku”. W odpowiedzi powiedziałem jej, by spojrzała na drzwi w budynku urzędu, gdzie widniał napis „WC”. W tym przypadku podwójne W mogliście zapisać, a dla obywatela – nie chcecie. Po dwóch tygodniach, gdy wróciłem odebrać dokument, zauważyłem, że na drzwiach pojawił się napis po litewsku: „Toaletas”.


Minęło od tamtej chwili 30 lat. Dziś mamy już pozwolenie na używanie podwójnego W, ale jak pokazuje moja historia – to wciąż długa droga. Mam nadzieję, że obecny rząd, który w swoim programie uwzględnił rozwiązanie kwestii oryginalnego zapisu nazwisk i wprowadzenie znaków diakrytycznych, doprowadzi tę sprawę do końca. Szkoda, że poprzedni rząd nie zakończył tego procesu, a jedynie przyjął rozwiązanie połowiczne, ograniczając się do minimalnych zmian.


Reakcja na mowę nienawiści


Spotkał się Pan z pogróżkami o charakterze narodowościowym. Jakie uczucia towarzyszyły Panu, gdy przeczytał Pan takie wypowiedzi?


Naturalnym jest fakt, że te komentarze stanowiły groźbę – szczególnie nawoływanie do tego, bym przestał walczyć o poprawny zapis swojego nazwiska, dopóki nie skończy się „cierpliwość” Litwinów. To wszystko jest dla mnie bardzo smutne. Zawsze wierzyłem, że Litwa i Litwini dojrzewają do zrozumienia, iż polska mniejszość jest integralną częścią tego kraju – mieszkamy tu od dziada pradziada, jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami i współtworzymy naród zamieszkujący Litwę.


Tymczasem słowa adwokata Adolfasa Remeikisa, który w swoim komentarzu stwierdził, że nie mamy tutaj, na Litwie, co robić, że Litwa nie jest naszą ojczyzną i powinniśmy wracać do „swojej Polski”, są niezwykle bolesne. Ciężko mi to przyjąć, zrozumieć czy zaakceptować. Jest to przykre.


Ocena decyzji adwokatury


Panie Jarosławie, jak ocenia Pan decyzje adwokatury RL w tej sprawie? Czy wciąż czuje Pan, że nie zostały dostatecznie wzięte pod uwagę wszystkie aspekty mowy nienawiści zawartej we wpisie?


Dzisiaj, czyli 12 grudnia 2024 r., Adwokatura Republiki Litewskiej ogłosiła wyrok w sprawie adwokata Adolfasa Remeikisa. Został on ukarany naganą za zamieszczenie komentarza na Facebooku, który według oceny Adwokatury naruszył granice wolności słowa. Komentarz ten obrażał polską mniejszość narodową na Litwie, miał charakter dyskryminacyjny i podżegał do niezgody narodowościowej.


Jako osoba publiczna adwokat Remeikis nie miał prawa postępować w taki sposób. Swoim czynem naruszył autorytet Adwokatury RL i przekroczył normy etyczne. Warto również podkreślić, że nie stawił się na żadne z czterech posiedzeń dotyczących sprawy, co Adwokatura uwzględniła w swojej ocenie.


Decyzja oparta była na Statucie Adwokatury RL, w szczególności na artykułach 39., 52., 53., 55. oraz art. 13. III części. Na tej podstawie nałożono karę nagany, która ogranicza jego możliwości zawodowe – między innymi odbiera mu prawo do kandydowania do struktur Adwokatury. Ponadto przez kolejny rok Remeikis będzie bacznie obserwowany, a powtórzenie takich zachowań może prowadzić do ostrzejszych sankcji, takich jak poważna nagana czy nawet wykluczenie z Adwokatury.


Wyrok ten ma zostać opublikowany w ciągu 14 dni, a od momentu jego otrzymania przysługuje 30-dniowy termin na odwołanie. Wraz z moim adwokatem i prawnikiem z Europejskiej Fundacji Praw Człowieka przeanalizujemy wyrok i podejmiemy decyzję o ewentualnych dalszych krokach.


Na ten moment wyrok ten częściowo mnie zadowala. Obserwując sprawę zarówno jako osoba zainteresowana, jak i badacz sytuacji prawnej polskiej mniejszości na Litwie, widzę, że tego typu skrajne i nacjonalistyczne zachowania są bardzo groźne. Kara nagany to dopiero początek. W przyszłości, jeśli takie zachowania się powtórzą, mogą zostać zastosowane bardziej surowe środki.


Perspektywy i nadzieje na przyszłość


Jakie nadzieje wiąże Pan z tym procesem? Czy liczy Pan na to, że system sprawiedliwości ostatecznie stanie po stronie ochrony praw człowieka i mniejszości narodowych?


Widzi Pani, meritum sprawy polega na tym, że wyższe instancje argumentują, iż użycie w moim nazwisku literki Ł mogłoby zaszkodzić językowi litewskiemu. Problem w tym, że brak jest jakichkolwiek ekspertyz czy dowodów, które pokazywałyby, w jaki sposób język litewski miałby na tym ucierpieć. Imię i nazwisko to podstawowe prawo człowieka, a w tej sytuacji widzimy stosowanie podwójnych standardów.


Przykładem jest sytuacja, w której obywatelka Litwy wychodzi za mąż za obywatela Polski i przyjmuje jego nazwisko z literami takimi jak Ć czy Ń. Litewski urząd bez problemu zapisze je w oryginalnym brzmieniu. Natomiast my, którzy staramy się jedynie odzyskać oryginalną pisownię naszych nazwisk, spotykamy się z odmową. W moim odczuciu jest to forma dyskryminacji i segregacji. Jedni mają prawo do oryginalnego zapisu swoich nazwisk, a inni nie.


Przykładem jest sytuacja, w której obywatelka Litwy wychodzi za mąż za obywatela Polski i przyjmuje jego nazwisko z literami takimi jak Ć czy Ń. Litewski urząd bez problemu zapisze je w oryginalnym brzmieniu. Natomiast my, którzy staramy się jedynie odzyskać oryginalną pisownię naszych nazwisk, spotykamy się z odmową. W moim odczuciu jest to forma dyskryminacji i segregacji. Jedni mają prawo do oryginalnego zapisu swoich nazwisk, a inni nie.


Zmniejszenie zjawiska mowy nienawiści w Internecie


Sprawa, którą Pan prowadzi, ma charakter nie tylko prawny, ale także społeczny. Co Pana zdaniem należy zrobić, by zminimalizować zjawisko mowy nienawiści w Internecie, szczególnie w kontekście mniejszości narodowych na Litwie?


Musimy działać dwutorowo. Po pierwsze, konieczne jest podkreślanie i otwarte mówienie o tym, że mowa nienawiści to przestępstwo. Musimy tłumaczyć, że takie komentarze wzbudzają nienawiść i prowadzą do eskalacji konfliktów. Żyjemy w bardzo skomplikowanych, trudnych czasach, a na Litwie, szczególnie w naszym regionie, powinna dominować więź, spójność, wzajemne zrozumienie i tolerancja – a nie wprowadzanie nowych podziałów.


Drugą drogą są kary. Mowa nienawiści powinna być karana, obecne sankcje są nieadekwatne do skali szkód, jakie takie działania wyrządzają drugiej osobie.


Przesłanie dla innych walczących o swoje prawa


Na zakończenie, co chciałby Pan przekazać tym, którzy mogą czuć się zniechęceni lub bezsilni w walce o swoje prawa, zwłaszcza tych dotyczących symboli narodowych i tożsamości?


Nasze nazwiska to sól tej ziemi, tego regionu – Wileńszczyzny. W różnych okresach były one zmieniane na różne sposoby, kaleczone, dodawano do nich końcówki. A mimo to nasi przodkowie, pomimo carskich represji czy sowieckich nacisków, starali się zachować swoją tożsamość, swoje nazwiska w poprawnym brzmieniu i zapisie. Dziś ważne jest, byśmy odzyskali te swoje rodowe nazwiska, ponieważ łączą nas one z przeszłymi pokoleniami, z naszymi przodkami. I my również zostawimy po sobie coś dla naszych dzieci i wnuków. Tym czymś będzie nasze rodowe nazwisko, a istotne jest, by było ono w oryginalnej formie.

źródło: TVP Wilno/Justyna Siemienowicz-Jaszyna, fot. TVP Wilno
Więcej na ten temat