Ofiary przemocy są „same sobie winne”? Wciąż myśli tak wiele osób na Litwie

Ofiary przemocy są „same sobie winne”? Wciąż myśli tak wiele osób na Litwie, fot. Canva Stock
Ofiary przemocy są „same sobie winne”? Wciąż myśli tak wiele osób na Litwie, fot. Canva Stock
podpis źródła zdjęcia

Za nami marzec, pierwszy miesiąc wiosny, ale także czas, kiedy szczególną uwagę kieruje się na kobiety. Z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet wiele osób celebrowało kobiecość, ich siłę i osiągnięcia. Święto to zostało wprowadzone przez ONZ, aby upamiętnić strajk szwaczek z Nowego Jorku w 1908 roku, podczas którego domagano się równości płac oraz praw politycznych. Mimo że od tamtej pory dokonano znaczących zmian na rzecz równości płci, nadal istnieje wiele przeszkód i wyzwań.

Przekonanie, że feminizm stracił na znaczeniu, ponieważ kobiety i mężczyźni są już równi, wciąż pojawia się w przestrzeni publicznej, a wyzwania w zakresie równości płci nadal istnieją – i to nie tylko w codziennym życiu, ale również na najwyższych szczeblach politycznych.

 

Doskonałym przykładem jest niedawna debata w Parlamencie Europejskim, podczas której litewski europarlamentarzysta Petras Gražulis zaprezentował swoje kontrowersyjne poglądy na temat roli kobiet w społeczeństwie.

 

Podczas swojego przemówienia Gražulis odwołał się do Biblii, stwierdzając: „Wy, kobiety, bądźcie posłuszne swoim mężom jak Panu. I jeśli będzie panować miłość, wtedy będzie harmonia i wzajemny szacunek”. 

 

Słowa te wywołały natychmiastową reakcję innych europosłów i europosłanek, a holenderska polityczka Raquel García Hermida-van der Walle ironicznie podziękowała Gražulisowi za „lekcję Biblii”, po czym zapytała: „Ciekawe, czy przeszedł się pan po sali i zapytał koleżanki, czy mają obecnie miesiączkę? Ponieważ Biblia mówi również, że nie powinno się siadać na krześle, na którym siedziała kobieta mająca miesiączkę. Czy przestrzega pan również tej nauki z Biblii?”.


Gražulis zaś dalej toczył patriarchalne dywagacje, przedstawiając nieposłuszeństwo kobiet jako przyczynę przemocy wobec nich. Oskarżył również krytykujące go osoby o odrzucenie wartości chrześcijańskich na rzecz ideologii gender.

 

Po zakończeniu sesji García Hermida-van der Walle skomentowała zachowanie litewskiego europosła, mówiąc, że nie wszyscy mężczyźni radzą sobie z własnymi emocjami. Podkreśliła również, że wprowadzanie religijnego ekstremizmu do Parlamentu Europejskiego w celu ograniczania praw i wolności kobiet jest nie do zaakceptowania.

 

Takie wypowiedzi, szczególnie na tak wysokim szczeblu politycznym, pokazują, że walka o równość płci wciąż jest aktualna. Rugilė Butkevičiūtė, ekspertka ds. równości płci specjalizująca się w problemie przemocy domowej, podzieliła się swoim doświadczeniem z redakcją TVP Wilno.

 

Kamila Daszkiewicz, TVP Wilno: Mamy XXI wiek, a kobiety nadal są obwiniane za przemoc, której doświadczają. Dlaczego tak się dzieje?

 

Rugilė Butkevičiūtė: Niestety obwinianie ofiar wciąż jest powszechnym zjawiskiem na Litwie. Widać to w statystykach – niedawno w Europie przeprowadzono duże badanie, które odbywa się raz na dekadę. Badanie wykazało, że mieszkańcy Litwy wciąż obwiniają kobiety za różne formy przemocy, których one same doświadczają.

 

Na przykład 30 proc. mieszkańców Litwy uważa, że kobiety wymyślają lub wyolbrzymiają akty przemocy, w tym także seksualnej, które zgłaszają. 51 proc. osób, czyli ponad połowa społeczeństwa, zgadza się, że kobiety, które dzielą się swoimi doświadczeniami w mediach społecznościowych, powinny liczyć się z otrzymywaniem seksistowskich, poniżających i obraźliwych komentarzy. Nawet 33 proc. społeczeństwa uważa, że jeśli kobieta doświadcza przemocy seksualnej pod wpływem alkoholu lub innych substancji, to przynajmniej częściowo sama jest za to odpowiedzialna. Te dane pokazują, że wciąż żyjemy w społeczeństwie, w którym dominuje kultura obwiniania ofiar.

 

Inne, nieco starsze badanie wykazało, że 41 proc. mieszkańców Litwy w pełni zgadza się ze stwierdzeniem, że współżycie seksualne z mężem jest obowiązkiem żony. Ponadto badanie FRA (European Union Agency for Fundamental Rights) wykazało, że aż 70 proc. mieszkańców Litwy uważa, że jeśli kobieta udostępnia komuś swoje intymne zdjęcia, to jest częściowo odpowiedzialna za to, jeśli te zdjęcia zostaną rozpowszechnione bez jej zgody.


Te statystyki potwierdzają, że w naszym społeczeństwie istnieje silna kultura przemocy i obwiniania osób, które padły jej ofiarą.

 

Z czego wynikają takie poglądy?


Przede wszystkim chodzi o przenoszenie odpowiedzialności. Obwiniając kobietę (lub w ogóle każdą osobę, która doświadczyła przemocy), kierujemy uwagę na nią i jej działania. To one są analizowane, oceniane i krytykowane, a cała narracja skupia się na pytaniu: „Co ta osoba mogła zrobić inaczej?”.


Przecież nie mówimy kierowcom: „Skoro kupiłeś dobry samochód, musiałeś się spodziewać, że go ukradną – więc to twoja wina”. Nikomu tego typu „logika” nie przychodzi do głowy, inaczej jest niestety w przypadku przemocy seksualnej wobec kobiet, które często są obwiniane. 


Kiedy obwiniamy ofiarę, sprawca pozostaje w cieniu. Nie widzimy go, nie analizujemy jego działań ani motywów. To często przekłada się na to, że może on unikać odpowiedzialności prawnej. Gdy przestępstwa nie są nagłaśniane, pozostają nierozwiązane. Im więcej obwiniamy ofiary, tym bardziej boją się one mówić, a to prowadzi do sytuacji, w której sprawcy przemocy wobec kobiet pozostają bezkarni.


Kolejnym powodem, dla którego kobiety są obwiniane, jest normalizacja przemocy. Wciąż słyszymy: „Poradzi sobie”, „To nic strasznego”, „Kobiety też stosują przemoc”.


Taka normalizacja, zwłaszcza w przypadku przemocy seksualnej – zarówno fizycznej, werbalnej, jak i cyberprzemocy – prowadzi do ukrywania problemu przez ofiary.

 

Co my jako społeczeństwo możemy zrobić, aby w końcu kobiety przestały być obwiniane?


Kiedy słyszymy, jak ktoś mówi: „Tak, padłam ofiarą przemocy”, nie zadawajmy automatycznie pytania „Dlaczego?”, ponieważ samo w sobie jest ono oskarżające. Nie powinniśmy pytać: „Co kobieta mogła zrobić, żeby nie doświadczyć przemocy?”, ale raczej: „Kto dopuścił się przemocy wobec niej?” oraz „Jak możemy zapewnić, że ten sprawca poniesie konsekwencje?”.


Możemy także aktywnie działać na rzecz zmian, na przykład poprzez ratyfikację Konwencji stambulskiej – najważniejszego dokumentu systemowego dotyczącego walki z przemocą wobec kobiet. Niestety wokół tej konwencji narosło wiele mitów i uprzedzeń, ale możemy domagać się jej ratyfikacji.


Obecnie Litwa wdraża unijną dyrektywę dotyczącą przemocy domowej i przemocy wobec kobiet. Powinniśmy monitorować ten proces i żądać, by był on realizowany rzetelnie, ponieważ zmiany w prawie mogą realnie wpłynąć na życie kobiet.


Należy także zwiększać świadomość wśród mężczyzn i chłopców, ucząc ich brania odpowiedzialności za własne zachowanie. Powinniśmy rozmawiać o tym zarówno z dziećmi, jak i dorosłymi mężczyznami, ponieważ to oni mogą powstrzymać nieodpowiednie zachowania innych chłopców i mężczyzn.


Prewencja przemocy wobec kobiet to nie tylko sprawa kobiet – to sprawa całego społeczeństwa.


Ważnym krokiem jest także wzmacnianie solidarności kobiet – jak choćby tworzenie grup wsparcia. Łatwo jest mówić o odwadze i sile, ale znacznie trudniej, gdy kobieta otwarcie opowie o przemocy, której doświadczyła, a potem zostaje z tym sama.


Musimy się nawzajem wspierać – bronić jedna drugiej, kiedy jesteśmy krytykowane i obwiniane. Budując taką wspólnotę, możemy skutecznie ograniczać przemoc i dawać jasny sygnał: „Dla nas – jako grupy, jako społeczeństwa – to jest nieakceptowalne”.

 

Czy głos Kościoła jest rzeczywiście wymierzony przeciwko kobietom, czy to raczej efekt interpretacji konkretnych osób, takich jak polityk Gražulis? Czy możliwe jest znalezienie wspólnej płaszczyzny między Kościołem a ruchami walczącymi o prawa kobiet?


Nie sądzę, że religia czy wiara sama w sobie jest skierowana przeciwko kobietom. Wiara nie jest wymierzona przeciwko żadnej grupie ludzi.


Jeśli mówimy o katolicyzmie, to sama religia też nie jest przeciwko kobietom. Problemem są ludzie, którzy ją praktykują. Można być katolikiem lub katoliczką, a jednocześnie sprzeciwiać się przemocy wobec kobiet, dyskryminacji i nierówności płci.


Widzimy, że Kościół podejmuje wysiłki, jeśli chodzi o walkę z handlem ludźmi i pomaga ofiarom przemocy seksualnej w tym kontekście. Widzimy postępowe kobiety w świecie katolickim, na przykład siostry zakonne w Szwecji, które nie mają żadnych dyskryminujących poglądów.


Jednak są ludzie, którzy wykorzystują religię do szerzenia dezinformacji, dzielenia, a nie łączenia społeczeństwa. Takie osoby lub instytucje używają religii do promowania narracji wrogiej wobec pewnych grup społecznych. To absolutnie nie idzie w parze z prawami kobiet.


Dlatego zachęcam zarówno kobiety, jak i mężczyzn, dla których ważna jest wspólnota kościelna, aby aktywnie wypowiadali się przeciwko przemocy wobec kobiet i przemocy ze względu na płeć. Trzeba promować równość płci, walczyć ze szkodliwymi stereotypami, które prowadzą do przemocy.


Należy otwarcie mówić o tym, że rodzina jest ważną wartością, ale wciąż zdarza się w niej przemoc – i to jest fakt. Powinniśmy pomagać członkom wspólnoty uwolnić się z przemocowych relacji, udzielać im wsparcia.


Problemem nie jest sama religia, ale instytucje, które często prowadzą swoją społeczność w stronę dyskryminacji kobiet albo – co gorsza – błędnie interpretują religijne teksty, narzucając kobietom określone role i wartości.


Głos Kościoła na Litwie mógłby dziś odgrywać większą rolę w przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet – niestety moim zdaniem na razie tego nie robi.

źródło: TVP Wilno/Kamila Daszkiewicz, fot. Canva Stock
Więcej na ten temat